Czy teledetekcja i satelity mogą mieć wspólny mianownik z twórczością francuskich impresjonistów? Jak łączyć w sobie tak odmienne sfery, dowiemy się dzięki rozmowie z Przemysławem Kupidurą.
Jesteś Profesorem Politechniki Warszawskiej. Masz na koncie dyplom jednej z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie. Jak nazywa się twoja specjalizacja i na czym polega Twoja praca w kontekście ścieżki naukowej?
Przemysław Kupidura: To teledetekcja, ogólnie rzecz ujmując zajmuję się zdjęciami satelitarnymi Ziemi. Specjalizuję się w uczeniu maszynowym, które w tym przypadku służy automatyzacji pozyskiwania informacji na temat terenu: którędy idzie droga, co rośnie na polu, w jakim stanie jest las itp. Ziemia ma ponad tysiąc satelitów obserwacyjnych, które dostarczają codziennie setek tysięcy zdjęć. Bez takiej automatyzacji nie umielibyśmy wykorzystać tego bogactwa: trwałoby to zbyt długo i było zbyt drogie.
Kiedy w Twojej głowie zrodził się pomysł na muzykę? Jakie były kroki od momentu wejścia w tę przestrzeń, do dziś. Jak muzyka ewoluowała w Tobie, abyśmy dziś mogli tu rozmawiać.
Przemysław Kupidura: Tych pomysłów było kilka na różnych etapach życia. Zawsze lubiłem śpiewać, więc śpiewałem: w szkolnym zespole, potem sam, z gitarą – to trwało ładnych parę lat. Na początku studiów, z nudów, skomponowałem nawet 2 czy 3 piosenki, ale to był raczej epizod (choć wróciłem do tych melodii niedawno). Potem był ważny formacyjny „staż” w kwartecie wokalnym B.A.Ch. (Bardzo Atrakcyjny Chór), gdzie też po prostu śpiewałem. Przełomowa była dopiero propozycja mojego serdecznego znajomego, żebyśmy założyli razem zespół, jakieś 15 lat temu. Taki prawdziwy, rockowy. Zacząłem na dobre komponować (ale też pisać teksty piosenek, wtedy głównie po angielsku) – raczej proste piosenki, na gitarze. Polubiłem to, potem okazało się, że te piosenki mogą się podobać. I od tej pory już się z tym nie rozstaję. Potem zacząłem tworzyć sam, dla siebie – lub dla innych, ale w znacznie większej mierze na moich zasadach. A kilka lat temu spełniłem swoje dawne marzenie: kupiłem sobie pianino i zacząłem na nim grać. I w pewnym momencie zaczęły się pojawiać melodie na fortepian, a ja zacząłem je zapisywać, rejestrować i publikować.

Czym dla Ciebie jest dźwięk? Skąd bierzesz pomysły?
Przemysław Kupidura: Rzadko myślę dźwiękiem, raczej melodią, strukturą, konstrukcją utworu. Oczywiście, niektóre dźwięki lubię bardziej niż inne, np. dźwięk struny fortepianu przedkładam nad dźwięk tarcia skamieniałą kredą o tablicę. Ale nie od tego zaczynam tworzenie. Ostatnio najczęściej po prostu siadam do pianina i improwizuję, szukam harmonii, melodii. Choć zdarza się, że melodia powstaje wcześniej, zanim usiądę do instrumentu. Czasem wystarczają dwa, trzy dźwięki usłyszane na ulicy. A czasem jakaś nieznana mi melodia, np. usłyszana w filmie, która sprawia, że zaczynam wyobrażać sobie, jak sam bym ją rozwinął – potem się okazuje, że ta w filmie idzie w zupełnie inną stronę, ale ja mam już w głowie pomysł na cały utwór, pomysł, który wypączkował z tej filmowej inspiracji.
Co jest tym głównym powodem, dla którego tworzysz?
Przemysław Kupidura: Po prostu bardzo to lubię. Sam proces tworzenia jest niezwykle przyjemny, lubię czuć, że powstaje coś nowego i dobrego. Poza tym bardzo lubię słuchać swoich utworów. Prince powiedział kiedyś – podobno – że gdy chce posłuchać dobrej muzyki, to sam ją tworzy. Ja mam jeszcze innych ulubionych twórców, poza samym sobą ale tak, słuchanie mojej muzyki sprawia mi dużo przyjemności. No i, wreszcie, to niezwykle satysfakcjonujące widzieć, słyszeć, że moja muzyka się komuś podoba, że wzrusza, że jest ważna, czy po prostu przyjemna.
Jakie masz marzenia związane z muzyką? Gdzie chciałbyś być za rok, a gdzie np. za 10 lat? Myślałeś nad tym?
Przemysław Kupidura: Przede wszystkim chciałbym, żeby moja muzyka była słuchana, lubiana, żeby byli ludzie, dla których jest ważna, w których wzbudza emocje, którzy do niej wracają. To dodaje poczucia sensu temu wszystkiemu. A z takich bardziej „technicznych” marzeń: chciałbym np. napisać kiedyś muzykę do filmu. Usłyszeć swoje utwory w kinie. A poza tym, wiadomo: zarobić mnóstwo pieniędzy i wygrać masę nagród 😉
Czy masz inne pasje? Zupełnie nie związane z komponowaniem, muzyką ale także pracą na uczelni?
Przemysław Kupidura: No właśnie nie bardzo. Kiedyś dużo biegałem, myślę, że wtedy mógłbym nazwać bieganie moją pasją: na każdy tydzień i każdy dzień miałem rozpisane treningi, zaplanowane starty, poświęcałem temu dużo energii, choć było to przecież tylko amatorskie bieganie. Ale w końcu przyszedł dzień, kiedy poczułem, że bieganie w takiej formie odbiera mi więcej niż daje. I – z trudem, bo z trudem – odpuściłem. Dzisiaj biegam – truchtam – jakieś 10 km ze 4 razy w tygodniu i jest mi z tym znacznie lepiej. A poza tym? Czytam książki, oglądam filmy i seriale. Ale to po prostu rozrywka, sposób na ucieczkę myśli w inne miejsce, trudno nazwać to pasją. Zostaje muzyka.
W pierwszym pytaniu zapytałam Cię o pracę i wykształcenie, pozwól że wrócę do tego, że ukończyłeś studia za granicą. Skąd ta miłość do Francji? Twoje albumy mają francuskie tytuły, inspirujesz się impresjonistami francuskimi. Co Cię w tej kulturze zachwyca?
Przemysław Kupidura: W muzyce Erika Satie, bardzo podoba mi się swoboda, brak skrępowania narzuconą formą, ale też umiejętność wzbudzenia silnych emocji za pomocą tak niewielu dźwięków. Sam próbuję robić coś podobnego, zwłaszcza na początku mocno inspirował mnie właśnie Satie. Potem pojawił się Debussy, jeszcze później Yann Tiersen – sami Francuzi. Francuskie tytuły tych utworów wydały mi się naturalne i zasłużone – jako wyraz uznania ale też nawiązanie do tej tradycji. Ale sama Francja pojawiła się w moim życiu trochę przypadkiem: zaraz po studiach w Politechnice Warszawskiej dostałem propozycję studiów w Tuluzie, w jednym z najważniejszych ośrodków kosmicznych w Europie, współorganizowanych przez jeden z uniwersytetów paryskiej Sorbony. Szybko zacząłem się uczyć języka, który zresztą zawsze bardzo mi się podobał, poleciałem, postudiowałem i bardzo jestem wdzięczny za to doświadczenie.
Co planujesz wydawniczo w najbliższym czasie? Gdzie możemy Cię posłuchać?
Przemysław Kupidura: Już za chwilę premiera kolejnej odsłony „Scen niedokończonych”, cyklu moich fortepianowych miniatur. A potem, jeszcze w tym roku, dwóch kolejnych części. Poza tym szykuję na wczesną jesień płytę z Magdaleną Gołębiowską, wspaniałą wokalistką. Ale nie będą to piosenki, choć będzie jej głos – ale bez słów, same wokalizy i fortepian. I od jakiegoś czasu szykuję mini-album z Agatą Igras, znakomitą flecistką, powinniśmy być gotowi jeszcze w tym roku. A po to wszystko (i dużo więcej) zapraszam na platformy streamingowe – to dziś najwygodniejszy i najskuteczniejszy sposób dotarcia do słuchaczy.
Rozmawiała: Izabela Biernat
LINKI:
Singiel „Août” (zapowiedź nowej płyty) – https://ffm.to/aout
EP’ka „Lustra” – https://ffm.to/lustra
Facebook: www.facebook.com/kupidurakompozytor
Instagram: www.instagram.com/przemyslaw.kupidura/
Youtube: www.youtube.com/channel/UCAGKB2g1_Ago107tQO75eDg
Spotify: open.spotify.com/artist/4rN70Nw0rWFULGiKsF0tiY
Bandcamp: przemyslawkupidura.bandcamp.com
TikTok: www.tiktok.com/@kupidura
WWW: qpidura.com