Hana – nieperfekcyjnie, perfekcyjna – jak sama śpiewa w jednym ze swoich utworów. Muzyka towarzyszy jej od zawsze i stanowią nierozerwalny duet. Kariera może oznaczać wiele dróg, wiele sposobów wyrażania siebie – m.in. tego właśnie dowiadujemy się z tej rozmowy.
Hano, poznałyśmy się jako zabiegane „dojrzałe nastolatki”, pływające jak ryba w wodzie, w odmętach show-biznesu. Dziś, po zapoznaniu się nieco lepiej z Twoją historią (dla ciekawskich – można poczytać o Hanie na jej social mediach) wiem także, że minęłyśmy się w Sopocie. Ty – wystąpiłaś na TOPtrendach w 2005 roku, a ja od 2006 r. dołączyłam do ekipy realizującej ten festiwal. Natomiast na deskach Opery Leśnej, tych mniejszych deskach – na małej scenie w 2005 roku śpiewałam dość często. Dlatego pytania, które Ci zadam, będą chyba trochę inne od większości wywiadów. Kiedy pokochałaś śpiewanie? Kiedy był ten pierwszy miłosny impuls, który sprawił, że śpiew na stałe wgryzł się w Twoje życie i nie puszcza Cię do dziś, pamiętasz?
Hana: Gdy patrzę wstecz, to wydaje mi się, że nie było takiego jednego momentu. Muzyka i śpiew były nierozerwalnie ze mną związane niemal od zawsze. Oczywiście mogę pokusić się o wybranie jednej z chwil, w której poczułam, że chciałabym się temu poświęcić bez reszty i właśnie tym zajmować się w życiu. To był konkurs na interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej, gdy już jako laureatka tego przeglądu, brałam udział w koncercie, który odbył się w Teatrze Atelier w Sopocie. Prowadziła go Magda Umer, a reżyserował Jerzy Satanowski. Samo obcowanie i współpraca z tak wielkimi osobowościami, już były dla mnie wielkim wyróżnieniem. A gdy przyszedł czas na mój występ, cichutko sobie pomyślałam – jaką jestem szczęściarą, że mogę być w takim miejscu i realizować swoje marzenia. Weszłam na scenę, której tył był otwarty i w tle rozpościerała się pusta plaża, szumiało morze, a światło księżyca wlewało się do środka sali. I w takiej naturalnej, zapierającej dech w piersiach scenerii, śpiewałam przepiękny utwór Agnieszki Osieckiej „Walczyk z filmu Halo Szpicbródka”. Gdy kończyłam wykonywać piosenkę, nagle ogarnęło mnie silne uczucie spełnienia i pomyślałam – już nigdy nie chciałabym schodzić ze sceny. Już nigdy nie chciałabym przestawać śpiewać. Te emocje, ta euforia, ta magia – to wszystko zapuszcza korzenie w sercu i nie sposób ich później wyrwać. A jeśli próbujesz, to wyrywasz je razem z sercem…
Czy masz jakiś idoli muzycznych? Kto Cię inspiruje, jest natchnieniem. I dlaczego?
Hana: Idoli muzycznych mam wielu i nie mogłabym zdecydować się na jednego. Jeśli chodzi o wokalistki – i tutaj chyba nikogo nie zaskoczę – Whitney Houston będzie zawsze na pierwszym miejscu – technika wokalna, barwa, wrażliwość i przepiękne emocjonalne malowanie głosem obrazów, których piękno przenosi cię w inny wymiar. Jest po prostu moim niedoścignionym wzorem. Wśród wokalistek, którymi się również bezustannie zachwycam, są: Aretha Franklin, Nathalie Cole czy Eva Cassidy. W każdej odnajduję coś wyjątkowego, niepowtarzalnego. Jeśli chodzi o twórców muzycznych, to uwielbiam Quincy’ego Jonesa, Steviego Wondera (jako wokalistę także bardzo go cenię), Prince’a, Eltona Johna, a ze współczesnych np. Eda Sheerana. Ale to tylko kropla w morzu tych wszystkich, których słucham i podziwiam. Nie zamykam się również na żaden gatunek muzyczny. Uważam, że różne style mogą inspirować i wywoływać niesamowite emocje, więc po co się ograniczać?
Łatwiej Ci dbać o swoje sprawy, czy jednak stawiasz na pierwszym miejscu innych? Czujesz, że dajesz swojej pasji dość atencji?
Hana: Jako PR-owiec, promuję innych artystów i to przynosi mi bardzo dużo satysfakcji. Lubię tę pracę i na pewno w medialnym świecie łatwiej mi jest zawalczyć o kogoś innego niż o samą siebie. Trudno jest zachwalać własny talent, dlatego też staram się, by w moim przypadku robił to ktoś za mnie. Ważny jest dystans do tego co się tworzy, a trudno go oczekiwać od artysty, który całkowicie identyfikuje się ze swoją twórczością. Mówiąc brzydko, osoba zajmująca się promocją musi umieć sprzedać artystę i jego muzykę. Autoreklama nie należy do moich mocnych stron, ale cały czas się tego uczę. Jeśli chodzi o moje muzyczne poczynania, to samo komponowanie, pisanie tekstów, praca w studiu czy koncertowanie, dają mi ogrom przyjemności i dostarczają mnóstwo wrażeń. A gdy przychodzi moment, że muszę wyjść z tego świata i zacząć „sprzedawać” własne „dzieło”, zająć się promocją moich dokonań, to przychodzi mi to z trudnością. Dlatego też nie ma w tym nic dziwnego, że pomoc i obecność managera czy PR-owca w działaniach artystów jest tak ważna i pozwala im skupić się na twórczości. Ja tę rolę bardzo dobrze spełniam, dbając o swoich podopiecznych. Siebie oddaję w ręce innych zaufanych osób.
Czy jest ktoś, z kim chciałabyś wystąpić w duecie? (To nieco podchwytliwe pytanie, ale… trzeba marzyć i głośno werbalizować swoje pragnienia).
Hana: Takich artystów jest bardzo wielu, bo słucham mnóstwo muzyki i co chwilę ktoś nowy zachwyca mnie, porusza i inspiruje. Skupię się może na wokalistach, których utwory obecnie podbijają listy przebojów. Ze światowych artystów marzy mi się duet z Edem Sheeranem czy Bruno Marsem. A z polskich – z Mrozem. 😊
Co w sobie lubisz najbardziej, a co chciałabyś zmienić, ulepszyć?
Hana: Jeśli chodzi o moją artystyczną stronę, to lubię w sobie wrażliwość i chęć poznawania wszystkiego, co nowe. Lubię swoją barwę głosu. Nie lubię swojej niecierpliwości i braku wiary w siebie, ale staram się nad tym pracować. Zawsze jest coś, co chciałabym ulepszyć, poprawić. Mam też w sobie dużo pokory, bo życie uczy jej skutecznie. Fakt, że wracam na scenę po tylu latach, po chodzeniu różnymi drogami, po próbach otwierania kolejnych drzwi oraz licznych zderzeniach ze ścianami, świadczy też na pewno o mojej odwadze, o którą w przypadku własnych poczynań artystycznych, siebie nie podejrzewałam. A jednak miłość do muzyki okazuje się być silniejsza niż strach. Cały czas nad sobą pracuję, bo wierzę, że powinniśmy rozwijać się przez całe życie i tylko wtedy możemy ciągle odkrywać coś, co nas zaskakuje, przynosi radość i spełnienie.
Jesteś autorytetem w dziedzinie PR w mediach, mało kto w branży nie słyszał o Tobie. Czy miałabyś jakąś radę dla początkujących Artystów? Co byś im przede wszystkim chciała przekazać?
Hana: Bardzo miło mi to słyszeć, zwłaszcza z Twoich ust. W świecie mediów zadomowiłam się już na dobre. Miałam okazję pracować w tej branży na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat oraz obserwować jak wszystko się zmienia. Kiedyś młodzi artyści byli bardziej uzależnieni od firm fonograficznych, decyzji rozgłośni radiowych, które decydowały, czy ich twórczość zostanie zaprezentowana szerokiej publiczności. Obecnie początkującym artystom jest i łatwiej i trudniej zarazem. Łatwiej pokazać swoją twórczość i dotrzeć z nią do większego grona odbiorców samodzielnie, bo Internet to umożliwia praktycznie bez żadnych ograniczeń. Ale to też z drugiej strony stwarza więcej trudności w przebiciu się, bo konkurencja jest ogromna. Jak nie utonąć w morzu nowości zalewających nas każdego dnia? Może ta rada wydać się trywialna, ale teraz, gdy odbiorcy mają tak szeroki wybór, należy pozostawać w zgodzie ze swoją wrażliwością oraz wizją własnej twórczości. Słuchacze lubią powiew świeżości i niebanalności. Chcą doświadczać czegoś autentycznego i nieoczywistego. Bycie innym jest zaletą, a nie wadą. Trzeba szukać nowych dróg, przecierać szlaki i nie bać się krytyki. Ona zawsze jest obecna w artystycznym świecie. Jednemu się podoba czarne, innemu białe. To nie sport, w którym tylko jeden zawodnik jest zwycięzcą. To kwestia wrażliwości, gustu. Zawsze mamy szansę trafić do grupy ludzi, którzy zachwycą się naszą twórczością.
Gdzie widzisz siebie za rok, za dwa lata i za pięć lat?
Hana: Odpowiem trochę z przekąsem, bo właśnie uczę się żyć teraźniejszością. Oczywiście nie oznacza to, że przestaję marzyć i planować, ale staram się czerpać radość z tego, co na bieżąco udaje mi się realizować. Cieszę się z kolejnego skomponowanego utworu. Cieszę się ze spędzonego czasu na nagraniach w studiu. Cieszę się, że udało mi się odłożyć pieniądze na wyprodukowanie piosenki oraz teledysku. Cieszę się z zagranego koncertu. Cieszę się, że znajduję czas na moją pasję. Metoda małych kroków idealnie sprawdza się w moim życiu. Może to kwestia wieku i doświadczeń, które pokazały mi, że wygórowane oczekiwania potrafią odebrać przyjemność z tych chwil. Idealną odpowiedzią na Twoje pytanie będzie cytat Leo Babauty – „Sukces nie polega na osiąganiu czegoś w przyszłości, lecz na robieniu tego, co kochasz teraz”.
Jakie masz konkretne plany wydawnicze? Gdzie możemy Cię posłuchać?
Hana: Teraz pracuję nad kolejnym singlem. Chciałabym, żeby ukazał się pod koniec sierpnia. Potem jesienią pojawią się jeszcze dwa utwory i tak powstanie EP’ka, na której znajdzie się pięć piosenek. Mam nadzieję, że już od września będzie mnie można posłuchać na żywo. Będę dawać znać na swoich social mediach i oczywiście serdecznie zapraszam.
Dziękuję Ci za rozmowę, czekamy na kolejne utwory i… koncerty 😊.
Rozmawiała: Izabela Biernat
Hana (Hanna Krawczyńska) w Internecie:
www.facebook.com/HanaRetroMusic
www.instagram.com/hana_retro/
www.youtube.com/channel/UCzPs4WLShewdxrEfcXiZaQg