W piątek 23 maja Andrzej Sikorowski z córką Mają i zespołem zagrali w Nowohuckim Centrum Kultury. Tego dnia odbyły się tam aż dwa praktycznie wyprzedane koncerty tych artystów pod hasłem „Nasze dwie ojczyzny”, a my prezentujemy relację drugiego z nich, który rozpoczął się o godzinie 20:00.
Zanim muzycy przystąpili do grania, w Nowohuckim Centrum Kultury odbyła się krótka ceremonia wręczenia krakowskich odznaczeń Honoris Gratia, którym honorowani są ludzie i instytucje zasłużone dla Krakowa. Prezydent Miasta Aleksander Miszalski po krótkiej przemowie wręczył odznaczenia Mai Sikorowskiej oraz wybitnemu gitarzyście Jackowi Królikowi. Andrzej Sikorowski został wyróżniony tym orderem już 18 lat temu, więc tym razem musiał zadowolić się obrazem nawiązującym do jednej z jego najsłynniejszych piosenek, przedstawiającym złote nuty spadające na krakowski rynek. Włodarz miasta pomknął do dalszych prezydenckich obowiązków, a muzycy zajęli swoje miejsca i zaczęli robić to, co potrafią najlepiej – grać i śpiewać. Na scenie pojawili się akordeonista Jakub Mietła, a wyśmienitą i czujną pracę sekcji wykonali kontrabasista Tomasz Kupiec i perkusistka Gertruda Szymańska.
Pan Andrzej repertuar ma bogaty i jego pieśni są obecne zarówno w kręgu muzyki poetyckiej, autorskiej, studenckiej, jak i zasiliły arsenał numerów biesiadnych trafiając pod strzechy (któż nie słyszał na niejednym polskim weselu hitu „Ale to już było”). Tego wieczoru na szczęście Sikorowski nie postanowił sięgać do głębszych zasobów swoich śpiewników i set lista prezentowała się jak zawartość płyty „The Best of”. Artysta jak zawsze autoironicznie zacytował tylko fragment „Bardzo smutnej piosenki retro” pomijając okazję do wykonania jej w całości, niemniej każda kolejna piosenka to już w pewnej skali evergreen zachęcający licznie przybyłą publiczność do wspólnego śpiewania. Chwilami mniej odważnie, chwilami bardziej buńczucznie słuchacze nucili słowa tych mądrych piosenek, a chwilą wytchnienia była niewątpliwie piękna pieśń w języku greckim wyśpiewana wzruszająco przez Maję Sikorowską w duecie z niesamowicie akompaniującym akordeonistą. Piosenki piosenkami, wśród starszego przynajmniej pokolenia melomanów nawet jeśli nie było się wielkim fanem Pod Budą, to te pieśni zawsze gdzieś tam w tle obecne były, kojarzą się i są znane z ówczesnych pierwotnych nagrań i wykonań. Tu rewolucji nie było, ale praca kwartetu akompaniującego Sikorowskim budziła zachwyt wśród uważnych słuchaczy. Konsekwentna i precyzyjna praca sekcji była znakomitą podwaliną do tego co na gitarze wyprawiał Jacek Królik, a zupełnie bez kompleksów wtórował mu na akordeonie Jakub Mietła. Jako się rzekło, piosenki pana Andrzeja były wykonane raczej w pierwotnych formach bez zaskoczenia, ale mnogość smaczków aranżacyjnych, akcentów, unison – uczta dla uważnego słuchacza.
Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że pan Andrzej zamierza trochę przystopować z ilością granych koncertów, a już na pewno w większym składzie przed szerszymi audytoriami – nie to, że „wielkie pożegnanie” (bo i nie były te koncerty tak anonsowane), ale ponoć zamierza grać mniej i raczej w bardziej kameralnym anturażu, więc niewykluczone, że była to dobra okazja, żeby jeszcze raz posłuchać tych mądrych piosenek z akompaniamentem wybitnego zespołu na żywo. Dziękujemy agencji WIKART i Nowohuckiemu Centrum Kultury za możliwość uwiecznienia tego pięknego wieczoru na zdjęciach.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski / Ada & Sobiesław Pawlikowscy Photography