Mikrofony wstęgowe to bardzo stare konstrukcje. W zasadzie z ich produkcją i eksploatacją związane są same kłopoty, ale brzmienie wynagradza wszystko. RØDE NTR nie jest pierwszym mikrofonem wstęgowym na rynku, wymagającym zasilania fantomowego, ale jest to pierwszy taki mikrofon w moich rękach – dlatego z dużym zainteresowaniem przystąpiłem do testu.
RØDE NTR wygląda imponująco. Pudełko faktycznie jak od drogiego wina, wewnątrz solidna wyściółka, ogólnie – elegancja. Wielkość i kształt mikrofonu nie pozwalają przejść obok niego obojętnie. W dodatku dość rzadka siatka ujawnia konstrukcję wkładki, i jak możemy się przekonać, przy tego typu wkładce zwykła pojemnościówka wygląda na bardzo prostą konstrukcję. Mocowanie tak wkładki, jak i elektroniki jest elastyczne, dołączany uchwyt elastyczny nie jest klasycznym pająkiem, tylko zmodyfikowanym zwykłym uchwytem, w którym niektóre części są elastyczne – w połączeniu z konstrukcją mikrofonu całkiem nieźle się to sprawdza.
Choć tradycyjnie RØDE złotą kropką oznacza w swoich mikrofonach przód, to przecież typowy mikrofon wstęgowy nie ma przodu jako takiego, bo ma charakterystykę ósemkową.
Mikrofony wstęgowe mają sporo wad – są bardzo delikatne, mają niezbyt wysoki poziom wyjściowy, wolą mniejszą impedancję obciążenia (i związaną z tym często większą czułość) oraz nie znoszą nawet chwilowego podania napięcia fantom. Ostatnio producenci mikrofonów chyba uporali się z problemem delikatnej konstrukcji i ten problem raczej już nie występuje. Niektóre mikrofony wstęgowe mogą się uszkodzić od zbyt energicznego zamknięcia walizeczki, w której są przechowywane, nowe konstrukcje nie są tak wrażliwe, ale oczywiście pod tym względem nie są to SM57. Problemy braku odporności na zasilanie oraz niezbyt wysokiego poziomu wyjściowego da się elegancko rozwiązać „za jednym zamachem” – po prostu budując mikrofon wstęgowy aktywny, z przedwzmacniaczem. Tak właśnie zbudowany jest RØDE NTR – bardzo solidna, acz tradycyjna konstrukcja wkładki i nowoczesna elektronika, wymagająca zasilania fantomowego, ale zwiększająca poziom wyjściowy mikrofonu do standardowych wartości, podobnych do większości wielkomembranowych mikrofonów pojemnościowych. W stopniu wejściowym wbudowanego przedwzmacniacza pracuje specjalnie zaprojektowany transformator. W ten sposób otrzymujemy wysokiej jakości mikrofon o tradycyjnym brzmieniu z dopasowanym stopniem wstępnym przedwzmacniacza, co standaryzuje brzmienie mikrofonu i uniezależnia je od impedancji wejściowej przedwzmacniacza mikrofonowego.
RØDE NTR ma bardzo wysoki poziom wyjściowy, 30 mV/Pa, co jest wartością zbliżoną do poziomu wyjściowego mikrofonu Neumann TLM 103 i ułatwia porównanie brzmienia. Taki poziom wyjściowy oznacza jednak, że możemy napotkać kłopoty, jeżeli nasz przedwzmacniacz nie ma tłumika wejściowego. Warto zauważyć, że jest to poziom o 25 dB wyższy, niż oferuje Shure SM57. Tak duży poziom wyjściowy rozwiązuje za to dość poważny problem tradycyjnych mikrofonów wstęgowych – niski poziom sygnału, konieczność dużego wzmocnienia i w konsekwencji wysoki poziom szumów. RØDE NTR jest cichutki.
Mikrofony wstęgowe mają chyba wspólne dwie istotne cechy – delikatną górę i mocny dół. Wstęga dostępna jest dla fali dźwiękowej z obu stron i jest to klasyczny przykład mikrofonu o charakterystyce kierunkowej ósemkowej. W związku z tym mikrofon taki charakteryzuje się bardzo silnym efektem zbliżeniowym. Konsekwencją takiego samego pozycjonowania mikrofonu wstęgowego jak pojemnościówki (podczas nagrań wokalnych) czy mikrofonu dynamicznego (podczas nagrań wzmacniaczy gitarowych) jest nieproporcjonalny udział niskich częstotliwości w brzmieniu, czyli w praktyce buczenie. Jeżeli dodamy do tego „aksamitną” górę, to okaże się, że bezrefleksyjnie używany mikrofon wstęgowy brzmi dość słabo. I tak też z początku brzmiał mi RØDE NTR – lektor przyzwyczajony do bliskiej odległości miał „tubalny” głos, prawie bez góry, gitara z pieca buczała. Efekt zbliżeniowy testowanego mikrofonu jest silniejszy od TLM 103, tym bardziej od SM57. Co oni wszyscy widzą w mikrofonach wstęgowych? Ano „oni” po prostu trochę je oddalają. Już z odległości około 15 cm wokal brzmi jak na bardzo dobrym wielkomembranowym mikrofonie pojemnościowym – dół jest „akurat”, góra wcale nie przytłumiona, choć nie tak agresywna, jak w pojemnościówce. To akurat jest zaletą, bo po „obróbce” sybilanty nie będą przeszkadzać.
Muszę przyznać, że po oddaleniu (praktycznie na siłę) lektora od mikrofonu brzmienie mnie zaskoczyło – wszystko jest, niczego nie brakuje, niczego nie ma za dużo. Po kompresji nic nie syczy ani oczywiście nie sepleni. Brzmienie „profesjonalne”, trochę inne niż standardowe, ale różnice są nieznaczne i słyszalne w zasadzie tylko przy bezpośrednim porównaniu. Nagrania wzmacniacza gitarowego to tradycyjnie „wchodzenie” mikrofonem w głośnik, żeby uzyskać „ten dół” – w przypadku RØDE NTR nie ma takiej potrzeby, a zmiany brzmienia wraz z odległością mikrofonu od głośnika są duże i umożliwiają uzyskanie szerokiej palety brzmieniowej, przy czym dołu raczej nie zabraknie, a „siary” nie będzie. Ogólnie mikrofon RØDE NTR bardzo mi się spodobał i mimo pewnej rezerwy, z jaką podchodziłem do jego możliwości brzmieniowych, zaskoczył mnie bardzo. W odróżnieniu od innych konstrukcji, z którymi miałem do czynienia, wysokie pasmo jest wprawdzie łagodne, ale pełne i obecne.
Czyli doskonały mikrofon? Brzmieniowo bardzo fajny, ale… oczywiście jest ale. Zarówno podczas nagrań wokalno-lektorskich jak i wzmacniaczy gitarowych ujawnia się oczywista cecha mikrofonów wstęgowych – jest to mikrofon ósemkowy a nie kardioidalny. Oznacza to, że zamiast tłumić niepożądaną „odpowiedź pomieszczenia” i inne zakłócenia dochodzące z tyłu, mikrofon zbiera ją z taką samą siłą, jak sygnał użyteczny z przodu. To może być pożądane, jeżeli nagrywamy np. ambient zestawu perkusyjnego, ale w innych sytuacjach może stanowić problem. Tak więc, jeżeli chcemy uzyskać porównywalne brzmienie, musimy mieć dobrze zaadaptowane studio, zmniejszyć ustawienia kompresora, uważać na zakłócenia, nie przesadzać z głośnością wzmacniacza itp. W profesjonalnych warunkach akustyka pomieszczeń daje się okiełznać, w domowych może być z tym różnie, a efekty, mimo dobrego brzmienia, mogą być niezadowalające ze względu na ambient i zakłócenia. Niestety, mikrofony wstęgowe „tak mają” i nie dość, że są raczej drogie, to jeszcze są wymagające. Z odpornością mechaniczną też nie jest tak różowo, firma w czasie gwarancji (dziesięcioletniej po rejestracji!) zobowiązuje się do jednorazowej wymiany wkładki, co oznacza, że jednak może ona się popsuć albo stracić brzmienie.
RØDE NTR to nie jest mikrofon „do tysiąca” – cenowo to już wyższa półka. Ósemkowa charakterystyka kierunkowa powoduje, że nie jest to mikrofon uniwersalny i niekoniecznie sprawdzi się w każdej sytuacji i w każdych warunkach. Jako mikrofon wstęgowy jednak jest wyjątkowy – otwarte brzmienie, duży poziom wyjściowy, niskie szumy to cechy niespotykane w tej grupie mikrofonów. Jest to doskonała alternatywa zarówno do nagrań wokalnych jak i gitarowych, charakterystycznie odmienna brzmieniowo ale wciąż jednak podobna i zapewniająca dobre brzmienie i pełne pasmo. Mikrofony wstęgowe tanie nie są, cena nie powinna jednak stanowić większej przeszkody w zapoznawaniu się z tym ciekawym mikrofonem. Polecam!
Tekst: Przemysław Ślużyński
DANE TECHNICZNE
Charakterystyka kierunkowa: ósemkowa
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
Maksymalny SPL: 130 dB
Czułość: 30 mV/Pa
Poziom szumów: 15 dB (ważony A)
Ciężar: 1047 g
Sugerowana cena: 3590 PLN
Do testu dostarczył:
Audiostacja
ul. Główna 20A
03-113 Warszawa
tel. (22) 6161398
Internet: www.audiostacja.pl, www.rode.com
Test ukazał się w numerze 9/2015 miesięcznika Muzyk.