Nowa marka na rynku monitorów studyjnych, choć nie tylko. Resident Audio, firma ze Stanów Zjednoczonych, proponuje nam aktywne monitory studyjne w dwóch wersjach. Do testów dostaliśmy mniejszy model, M5. Małe i nadspodziewanie lekkie monitory obiecują szerokie pasmo i wierne, naturalne brzmienie – zobaczmy, jak to wygląda w rzeczywistości.
Resident Audio M5 są bardzo lekkie, trochę ponad siedem kilogramów komplet – zdziwiłem się, odbierając je z Redakcji. Firma amerykańska, Assembled in China, ale to chyba nikogo nie dziwi. Moc wyjściowa całkiem wysoka, 40 W dla kanału niskotonowego i 30 W dla wysokotonowego. Jak na monitory z pięciocalowym (no, troszkę większym) głośnikiem niskotonowym przystało, są dość małe, choć głębokie. Drewniana obudowa wykończona jest winylową okleiną. Zestawy mają lekko „beczułkowaty” kształt, co oznacza, że położone na boku wymagają grubszych podkładek. Kopułkowy głośnik wysokotonowy o średnicy ¾ cala ukryty jest za siatką, głośnik niskotonowy z membraną z włókna szklanego jest odsłonięty. Z przodu mamy jeszcze tylko logo producenta, w którym ostatnia litera „o” ma otwór na diodę wskazującą stan – niebieski oznacza normalne działanie, czerwony tryb standby. W tryb standby zestawy przechodzą po około dwudziestu-trzydziestu minutach ciszy. Z tyłu płaska płyta będąca radiatorem, otwór „bass-reflex”, gniazdo sieciowe z wyłącznikiem oraz wszystkie trzy gniazda wejściowe i regulacja głośności – zwykły potencjometr, bez zaskoków, bez opisu, tylko MIN-MAX. Monitory M5, w odróżnieniu od większych „braci” M8 nie mają żadnej regulacji charakterystyki częstotliwościowej – jest, jak jest. Pasmo przenoszenia według producenta sięga 45 Hz – tak więc ustawiamy pokrętło głośności na MAX i rozpoczynamy testy.
Monitory Resident Audio M5 są małe, zwłaszcza „w towarzystwie” APS AEON. Oznacza to, że zmieszczą się praktycznie wszędzie, choć należy uważać, bo są dość głębokie. Pierwsze włączenie i pierwsze wrażenie – przy normalnej, niedużej głośności rzeczywiście schodzą dość nisko. Nie zakładałbym się, że jest to 45 Hz, ale najniższy dół w nagraniach można zauważyć. Nie jest on być może selektywny i raczej ogólne brzmienie nie pozwala na wiarygodną ocenę tego pasma i podejmowanie właściwych decyzji, do tego służą monitory dalekiego pola, ale słychać, czy coś w najniższym dole jest, i czy nie przesadzamy. Jednocześnie na szczęście najniższe pasmo nie jest uwypuklone, co jeszcze nie tak dawno było bolączką wielu modeli małych monitorów. W każdym razie dobrze słychać, co gra bas – w normalnej skali, oczywiście. Wraz ze zwiększaniem się głośności selektywność najniższego pasma zanika, zaczynają się zniekształcenia i uwypukla się środek – ale to normalne. Niski środek – w normie, nie jest cofnięty. Średnica – nie są to NS-10, ale na szczęście daleko do konturowego brzmienia. M5 brzmią nowocześnie, nie mają więc za dużo środka, nie mam jednak wrażenia, że jest on nadmiernie schowany. Najwyższe pasmo jest w porządku, ani nie schowane, ani nie jazgotliwe. Ogólnie – jak na rozmiary i cenę monitory M5 bardzo miło mnie zaskoczyły. Pasmo jest rzeczywiście szerokie i wyrównane, przy rozsądnych poziomach głośności najniższy zakres jest całkiem użyteczny, a proporcje całkiem nieźle „przenoszą się” na inne monitory. Przy tak szerokim od dołu paśmie brakuje trochę możliwości odcięcia najniższych częstotliwości filtrem dolnozaporowym o częstotliwości powiedzmy 70 Hz – monitory brzmiały by wtedy bardziej naturalnie i „proporcjonalnie do rozmiarów”, co ułatwiło by pracę np. przy montażu nagrań lektorskich.
Oczywiście, szerokie pasmo uzyskane przy małym głośniku i dużej obudowie bass-reflex okupione musi być nieco słabszą „dynamiką” – i rzeczywiście, monitory M5 są, zwłaszcza w porównaniu do zamkniętych NS-10, nieco „ociężałe”. Jest to jednak cecha, którą w większym lub mniejszym stopniu mają konstrukcje bass-reflex i nic na to nie można poradzić. Sami musimy zdecydować, czy chcemy mieć „szybkość i impuls” czy „niskie zejście” – połączenie tych cech oznacza monitory w obudowie zamkniętej, przy podobnych parametrach “nieco” droższe.
Krótkie obcowanie z monitorami M5 pokazało, że nawet w najniższej klasie cenowej można znaleźć produkt, który budzi zainteresowanie. Dobre brzmienie i szerokie pasmo to cechy, które warto zauważyć. Chciałbym oczywiście podstawowej choćby kontroli najniższego pasma czy skalowanej regulacji czułości (choćby potencjometr z zaskokami), ale rozumiem konieczność zmieszczenia się w budżecie. W trakcie testów okazało się, że jeden monitor „stuka” w trakcie przechodzenia w tryb standby – ponieważ drugi nie stuka, uznajemy ciche przejście za normę, a stuk za uszkodzenie.
Odpowiedź na podstawowe pytanie, które zadałem w trakcie testu – czy cena, którą możemy znaleźć w sieci, jest za sztukę, czy za parę – pokazuje, że są to bardzo tanie monitory. Resident Audio M5 startują więc w klasie „do tysiąca”, a tam konkurencja może i coraz większa, ale oferująca zdecydowanie mniej. Zwykle w takiej cenie musimy godzić się z kompromisami – niewielka moc, słaby dół, jazgot, brak któregoś rodzaju gniazd wejściowych – tu mamy wszystko. W kategorii monitorów „do tysiąca” Resident Audio M5 to w tym momencie zdecydowany lider.
Tekst: Przemysław Ślużyński
DANE TECHNICZNE
Głośnik niskotonowy: 5 1/4″ (membrana z włókna szklanego)
Głośnik wysokotonowy: 3/4″ kopułkowy
Pasmo przenoszenia: 45 Hz – 30 kHz
Moc wyjściowa wzmacniacza niskotonowego: 40 W
Moc wyjściowa wzmacniacza wysokotonowego: 30 W
Wejścia: niesymetryczne RCA, symetryczne TRS 1/4” i XLR
Zasilacz: impulsowy
Wymiary: 199 × 181 × 251 mm
Ciężar: 3.6 kg
Cena: 899 PLN/para
Do testu dostarczył:
Music Info
ul. 28 Lipca 1943 17a
30-233 Kraków
tel. (12) 2672480
Internet: www.musicinfo.pl, www.residentaudio.com
Test ukazał się w numerze 10/2014 miesięcznika Muzyk.