Podobno nie da się pisać o muzyce. A nawet jeśli, to kreślone zdania nigdy nie będą odpowiednie, bo sztuka dźwięków wymyka się słowom. Takie obiegowe opinie najczęściej można usłyszeć z ust tych, którym brakuje narzędzi do rzeczowej analizy słuchanych utworów. Jednak nawet, gdy nie posiada się muzykologicznego zaplecza, można pomyśleć o literaturze opisującej muzykę jako o swoistej formie przekładu – tak, jak tłumaczy się tekst z jednego języka na inny.
Burzliwe związki
Lektura wielu tekstów literackich, w których muzyka pojawia się jako istotny dla konstrukcji utworu element świata przedstawionego, udowadnia, że pisanie i czytanie o muzyce to znakomity sposób, by bliżej przyjrzeć się sztuce dźwięków, lepiej ją rozumieć. Zwłaszcza, gdy pisarz czy pisarka to wykształceni muzycy – osoby żywo zainteresowane muzyką nie tylko z pozycji słuchacza.
W historii literatury związki słowa z muzyką przybierają różny kształt, raz eksponowany jest brzmieniowy charakter tekstu literackiego, ukształtowanie materiału językowego tak, by poprzez odpowiednie figury podkreślać rytm, melodyjność tekstu, wydobyć z języka jego potencjalną muzyczność, niekiedy muzyka stanowi zaś zasadniczy temat utworu literackiego i pełni ważną rolę dla interpretacji (m.in. gdy główny bohater to kompozytor lub wykonawca). Muzyka może pojawiać się w tekście także jako materiał konstrukcyjny: powieści czy opowiadania pisane na wzór formy sonatowej czy wariacyjnej, to tylko przykłady wplatania muzycznej struktury głęboko w tkankę tekstu.
Książki przedstawione poniżej to wybrane propozycje lektur nie tylko dla muzyków, ale wszystkich słuchaczy i czytelników, którzy chcieliby się przekonać, jak wiele – i jak ciekawie – można pisać o muzyce. Niektóre z pozycji przybliżają sylwetki rzeczywistych osób, inne są połączeniem autorskiej wyobraźni i gruntownej wiedzy o muzyce: rozważań o teorii, filozofii muzyki. Jednak niezależnie od tego, ile w danej pozycji fikcji literackiej a ile faktów, każda z opisanych książek przynosi interesujące spojrzenie na świat dźwięków – jego losy i uwikłanie w historię.
Pianista
Glenn Gould nie przestaje intrygować, mimo upływu czasu. Jego wykonanie „Fugi C-dur” J.S. Bacha umieszczono na Voyager Golden Record: płycie, która wraz z sondą została wystrzelona w przestrzeń kosmiczną w 1977 roku. Tym samym muzyka zagrana przez Goulda zmieniła się w jedną z dźwiękowych wizytówek ludzkości.
Kanadyjski pianista słynął z ekscentryczności, przy fortepianie zasiadał tylko na swoim starym, wykonanym dla niego przez ojca, krześle, z którego po latach została właściwie sama drewniana rama i strzęp siedziska. Jednak to właśnie ta pozycja (niezwykle niska) stanowiła jeden z elementów starannie wypracowanej przez Goulda techniki gry – połączenia niezwykłej szybkości i czytelnego przekazu.
Relacja między instrumentem a grającym na nim człowiekiem to jeden z głównych motywów – poświęconej postaci kanadyjskiego pianisty – powieści Thomasa Bernharda „Przegrany”. Niewygodna postawa, nadająca sylwetce wręcz karykaturalny wygląd, staje się tu ceną za wirtuozerię i zindywidualizowaną, intymną relację z instrumentem. Bernhardowski Glenn Gould w drodze ku samodoskonaleniu nie waha się przed żadnym krokiem, pragnie wyzbyć się ludzkich cech i obsesyjnie myśli o możliwościach zmienienia swojego ciała w doskonały mechanizm fortepianu. Perfekcjonizm równa się autodestrukcji – spojeniu z instrumentem.
To niejedyna książka Bernharda, w której muzyka powraca w różnych odsłonach. Pisarz marzył o karierze śpiewaka, jednak plany przekreśliła nieuleczalna choroba płuc. Ale muzyczna wyobrażeniowość – także w myśleniu o słowie – jest wyraźnie obecna w całej twórczości autora „Przegranego”, to poruszanie się w obrębie fraz, tematów, większych całości, które powracają niczym refren lub tworzą wyrafinowane kontrapunkty. Także w warstwie brzmieniowej. Prawdziwa uczta dla czytelników, których interesuje zabawa z formą – literacką i muzyczną.
Diabelska muzyka
Historia powstania powieści „Doktor Faustus” stanowi przykład dwuosobowej pracy nad tekstem. Doradcą Thomasa Manna w kwestiach wplatania do tekstu muzycznych odniesień, został muzykolog i filozof Theodor Adorno. Sam Mann był wytrawnym melomanem, zainteresowanym muzyczną awangardą, dodekafonią i koncepcją Schönberga. Pisanie powieści o kompozytorze Adrianie Leverkühnie poprzedziły więc pilne studia teoretyczne i właśnie wielogodzinne rozmowy z Adornem.
Opowieść o genialnym artyście, który jest gotowy zaprzedać duszę za możliwość stworzenia nowego muzycznego języka to jednocześnie rozważania o kondycji muzyki XX wieku, analiza Schönbergowskich idei i niezwykle barwny opis fikcyjnych utworów autorstwa Leverkühna. Na kartach swojej powieści Mann komponuje muzykę z taką dokładnością, jakby planował jej wykonywanie, a strony książki miałyby posłużyć za partyturę. A przy tym pisarz starannie przygląda się historii muzyki, bierze pod lupę trudny moment, w którym system dur/moll pęka pod naporem nowych koncepcji i rodzi się wiele kierunków rezygnujących z tonalności.
Na marginesie warto wspomnieć, że sam Schönberg poczuł się urażony skojarzeniem jego koncepcji z diabelskimi mocami i zażądał od Manna oficjalnych przeprosin – od tego czasu każde wydanie „Doktora Faustusa” uzupełnia autorska notka wskazująca, kto jest rzeczywistym autorem techniki dwunastotonowej…
Ulice Schuberta
Wiedeń – miasto muzyki. Tak postrzegana jest stolica Austrii, rodzime okolice Haydna, Straussów, Beethovena czy Mozarta, siedziba słynnego konserwatorium i filharmonii, w której co roku, w pierwszy dzień stycznia, odbywa się tradycyjny koncert noworoczny. Zwieńczony walcem „Nad pięknym modrym Dunajem”, wyprzedany z rocznym wyprzedzeniem i rezerwacjami miejsc, przekazywanymi wśród melomanów z pokolenia na pokolenie, niczym cenna, rodowa pamiątka.
Inaczej ukazuje Wiedeń pisarka Elfriede Jelinek. Jej „Pianistka” (przeniesiona na ekran przez Michaela Hanekego) to ponury obraz mitycznego miasta: mieszkańców nie interesuje muzyczne dziedzictwo a nazwisko Schuberta jest zaledwie reklamowym sloganem, który pozwala sprzedawać gadżety i przyciągać rzesze turystów. Twórczości kompozytora nie słucha nikt. Poza młodymi adeptami sztuki muzycznej, ale z kolei ci płacą za obcowanie ze sztuką wysoką cenę.
Główna bohaterka – Erika Kohut – uczy gry na fortepianie w konserwatorium. Postać kobiety, która nie potrafi komunikować się ze światem inaczej, niż poprzez grę na instrumencie, to przyczynek do rozważań nad uwikłaniem człowieka w sztukę, zniewalającą władzą muzyki, która poskramia ciało i umysł. To fortepian zmusza ręce do nagięcia się (w przenośni i dosłownie, jako że uzyskanie biegłości w grze wymaga choćby znacznego rozciągnięcia dłoni) do jego możliwości i reguł. Erika jest uwięziona w niejako nie swoim – bo skonstruowanym przez muzykę – cielesnym kostiumie, który odcina ją od rzeczywistości i nie pozwala nawiązać relacji z drugim człowiekiem.
Elfriede Jelinek ukończyła wiedeńskie konserwatorium w klasie fortepianu, jest także dyplomowaną historyczką sztuki. O muzyce pisze więc z szerokiej perspektywy: wykonawcy, słuchacza, teoretyka. Jej teksty najlepiej brzmią w oryginale (po niemiecku), wypowiadane na głos. Wówczas słychać muzyczność zdań, prowadzenie akcentów, bardzo świadome posługiwanie się rytmiką języka. A do tego Jelinek potrafi być w swoich diagnozach niezwykle krytyczna i zadaje wiele niewygodnych pytań. Tym samym zmusza czytelników do myślenia, pozostawia ich z gorzką prawdą – zarówno o roli muzyki w dzisiejszym świecie, jak i o nich samych.
Odpowiednie słowo
Czy w książkach można usłyszeć muzykę? Choć z pewnością słowo odwołuje się do innego sposobu opisywania rzeczywistości niż dźwięk i trudno mówić tu o pełnej przekładalności, pozwala ono skonkretyzować odczucia, wymusza precyzję w mówieniu o sztuce, staje się narzędziem do poznawania perspektywy innych ludzi. Właśnie tego uczy literatura, kiedy właściwymi jej środkami przekazuje złożoność i piękno muzyki. W literackim opisie nie chodzi bowiem o naukowy, analityczny chłód (choć jak pokazują powyższe przykłady także powieść może stać się tekstem filozoficznym) a przekazanie jednostkowego doświadczenia obcowania ze sztuką, dzielenie się spostrzeżeniami, które ukazują odmienny punkt widzenia i rozbudzają – także muzyczną – wyobraźnię.
Tekst: Zuzanna Ossowska
Artykuł ukazał się w numerze 5/2017 miesięcznika Muzyk.
fot. Wolfgang Heubeck/jh146 (Public Domain)