Historia muzyki czy ogólnie przemysłu rozrywkowego zna wiele przypadków wykorzystywania przez artystów pseudonimów scenicznych czy posługiwania się innym imieniem i nazwiskiem niż to, z jakim się urodzili. Powody takich zmian mogą być oczywiście rozmaite, ale jakie by nie były, nowe personalia – zwłaszcza te zmienione urzędowo – zostają z nimi na zawsze. Tak też jest w przypadku Boba Dylana, do którego od wielu lat nikt chyba nie powiedział „panie Zimmerman”. Jak się okazuje, słynny piosenkarz, kompozytor, autor tekstów, pisarz i poeta, a do tego laureat Nagrody Nobla, mógł przejść do historii pod zupełnie innym nazwiskiem…
W ubiegłym tygodniu miała miejsce w Bostonie aukcja „Marvels of Modern Music”, w ramach której na sprzedaż wystawiono wiele pamiątek po różnych artystach. Wśród przedmiotów tych znalazły się m.in. niewidziane wcześniej listy miłosne Boba Dylana z lat 50. XX wieku, pisane przez niego do jego ówczesnej sympatii Barbary Ann Hewitt. Kolekcję obejmującą 42 listy od młodego Roberta (łącznie około 150 stron) sprzedano za 669,875 dolarów, a kupiła je słynna portugalska księgarnia Livraria Lello.
Już same tylko listy stanowią wyjątkową pamiątkę – także historyczną – gdyż nie ma innych znanych odręcznych zapisków Dylana z lat 1958-1959 (Barbara, która zmarła w 2020 roku, przechowywała je u siebie do końca życia, a po jej śmierci odnalazła je jej córka), ale jeszcze istotniejsza jest ich zawartość. Nie chodzi tu oczywiście o wyznania miłosne nastoletniego Roberta, komentarze dotyczące szkoły czy ówczesnych realiów lecz o dowód jego „transformacji” w Boba Dylana.
Przez listy te przewijają się różne wątki muzyczne, gdy Robert pisze o Barbary o śpiewaniu, komponowaniu czy nagrywaniu lub gdy zaprasza ją na koncert Buddy’ego Holly’ego, ale najistotniejsze z tego punktu widzenia są te, w których pisze on o zamiarze zmiany nazwiska i chęci „pozbycia się” Boba Zimmermana. Co istotne, z listów tych wynika, że przyjęte ostatecznie przez niego nazwisko Bob Dylan (a formalnie Robert Dylan) nie było jedyną opcją, która narodziła się w głowie 18-latka. W jednym z listów pojawia się np. podpis „Bob or Elston” (Elston Gunnn to jeden z kilku pseudonimów Dylana), a w innym pisze on o chęci zmiany nazwiska na… Little Willie.
Niby nic w tym dziwnego skoro w szkole grał z zespołem covery Little Richarda, ale co by było gdyby rzeczywiście przyjął taki pseudonim? Czy jego twórczość byłaby tak samo odbierana gdyby wykonywał ją nie Bob Dylan lecz „mały Willie”?
Tego już się nie dowiemy bo historii nie zmienimy. Nie wiadomo też jak potoczyłyby się losy Dylana gdyby – jak napisał w kronice szkolnej z 1959 roku – „dołączył do Little Richarda”. Warto też dodać, że wśród listów znalazł się odręczny rysunek przedstawiający „Little” Williego jako wokalistę The Night Gales – do złudzenia przypominającego właśnie Little Richarda…
zdjęcie główne: fot. Ken Regan / mat. prasowe Sony Music Entertainment Poland