Przyznaję, jeszcze kilka miesięcy temu nie wpadłbym na to, że akurat Cindy Lauper może nagrać album zawierający wyłącznie piosenki country. Mogę się założyć, że nie tylko ja jestem zaskoczony taką jej decyzją. Z drugiej strony, skoro do potwierdzonych nagraniami sympatii z tym stylem przyznaje się choćby Mark Knopfler czy Robert Plant, to może nie powinniśmy się niczemu dziwić? Proszę pamiętać, że w muzycznej tradycji amerykańskiej tego typu jednorazowe wyprawy w inne rejony są dość częste. Tak czy inaczej jedenasty album utytułowanej i cenionej gwiazdy, posiadaczki najbardziej prestiżowych nagród muzycznych, został nagrany w Nashville. Zawiera dwanaście piosenek, z których co najmniej dziesięć każdy jako tako obyty z country słuchacz zna doskonale, bo to wielkie przeboje z lat czterdziestych, pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Choćby „I Fall To Pieces” czy „The End of the World”. Funkcjonują one także z dużym powodzeniem w repertuarze gwiazd wykonujących pop, jak również wykonawców utworów z repertuaru „śpiewnika amerykańskiego”. Piosenkarka wzięła sobie do pomocy kilka wielkich, osadzonych w country gwiazd. Tytułowy utwór wykonuje w duecie z Emmylou Harris, „Night Life” z jej autorem, Willy Nelsonem, „You’re the Reason Our Kids Are Ugly” z Vincem Gillem, „Hard Candy Christmas” z Alison Krauss, a „I Want to Be a Cowboy’s Sweetheart” z Jewel. Grają znakomici muzycy sesyjni z Nashville, których pochwałę głoszę przy każdej okazji, bo takiego zagłębia instrumentalistów nie ma nigdzie więcej. Aranżacje są tradycyjne, żadnego wyważania otwartych drzwi nie ma, bo i po co? Największą atrakcją i tak pozostaje Cyndi Lauper. I tu prawdziwe zaskoczenie. Wiadomo, w Nashville albumy z piosenkami country nagrywali kiedyś Dean Martin albo Tina Turner, coś tam próbowali nawet Frank Sinatra i Bing Crosby, ale oni wszyscy traktowali te utwory po prostu jako dobry materiał wyjściowy do zaprezentowania po raz kolejny, swego stylu interpretacji. Cyndi Lauper poszła zdecydowanie dalej i zaśpiewała na tej płycie tak stylowo, jakby w Nashville siedziała od lat, a country było jej estradowym chlebem powszednim. Świetnie uchwyciła typowy dla artystek z Nashville zaśpiew, sposób artykulacji melodii, specyficzne frazowanie. Chylę czoła przed jej pracowitością i tym, że jej się chciało! Mogła z łatwością „pójść po swoje”, ale wolała dojść do celu dłuższą drogą. Kto ją zna z dotychczasowych albumów, wykonującą swój często ostry, rockowy repertuar, temu zapewne potrzeba będzie kilku minut, żeby uwierzyć, jaka w tym repertuarze potrafi być autentyczna, momentami zadziorna i refleksyjna. Śpiewać, jak pouczał kiedyś słusznie Jerzy Stuhr, każdy może, ale dokonać takiej wspaniałej, choć tylko okazjonalnej transformacji, na pewno potrafi niewielu.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 7/2016 miesięcznika Muzyk.
Strona internetowa artystki: cyndilauper.com