Buddy Guy jest jak wino, im starszy tym lepszy. Prawdę mówiąc, zawsze był świetny, ale teraz jego muzyka uzyskała jeszcze większą zawartości energii. Metamorfoza dokonywała się konsekwentnie od kilkudziesięciu lat. Zaczynał bowiem jako wykonawca, śpiewający i grający na gitarze standardy bluesowe. Od początku jednak, doceniany, nie zamykał się stylistycznie na inne nurty, zwłaszcza graniczące z bluesową estetyką. Na jego płytach pojawiały się więc elementy soulu, rocka, gospel i popu. Szybko też dzięki swoim dokonaniom osiągnął status gwiazdy. Jego fanami stali się, m.in. Rolling Stonesi zapraszający go do udziału w swoich koncertach. Buddy Guy wraz z upływem czasu stawał się coraz silniejszy w wyrażaniu emocji muzycznych. Dowodem na ten osąd jest chociażby jego tegoroczny, a interesujący nas, dwupłytowy album. W interpretacjach Buddy’ego utwory skrzą się radością, pulsują rytmem i inspirują do pozytywnych refleksji. Taki efekt czynią nawet kompozycje napisane w tonacjach molowych. Obecna w nich melancholia ma w gruncie rzeczy również pogodne przesłanie. Buddy Guy jako wokalista odbiega w dużym stopniu od wizerunku śpiewającego bluesmana. Jego barwa głosu pozbawiona jest typowej chropowatości, a interpretowane melodie są wyraziście zaprezentowane. Można je nawet, podobnie, jak w u B.B. Kinga, zapamiętać. Improwizacje gitarowe Guya są drapieżne. Prezentują niemal rockowe brzmienie i wykorzystują często środki artykulacyjne wypracowane i przyjęte przez muzyków rockowych. Właśnie rock najbardziej chyba inspiruje Guya w jego ostatnich propozycjach Oczywiście, blues stanowi ciągle najważniejszą w nich bazę, ale obecność w wielu utworach sekcji dętej, chórków, piana Rhodes i organów Hammonda B3 kieruje go mocno w stronę rhythm and bluesa i soulu. Zresztą znacząca część zarejestrowanego repertuaru reprezentuje wręcz kompozycje o charakterze okołobluesowym (zamieszczone na pierwszym dysku). Jednak źródłowe chicago, slow blues, blues wiejski, shuffle, blues-rock, hooker style, boogie i rock and roll są także zarejestrowane (to na drugim dysku). I one nadal stanowią niepokonany bastion bluesowej mocy. Buddy Guy manifestuje swoją pokorę dla tej tradycji bluesowej, ale równocześnie wskazuje czytelnie szlaki pokrewnych jej stylów. Mądry facet.
Tekst: Piotr Kałużny
Strona internetowa artysty: www.buddyguy.net
Recenzja ukazała się w numerze 10/2013 miesięcznika Muzyk.