Otrzymaliśmy do testu dwie wtyczki znanej firmy Waves – kompresor i korektor. Obie pochodzą z serii Hybrid, a więc nie „udają” żadnego znanego sprzętu, a przynajmniej nie oficjalnie. Producent mógł więc skoncentrować się na brzmieniu, możliwościach i obsłudze. Zobaczmy, co z tego wyszło.
Firma Waves produkuje ogromną liczbę wtyczek. Nie sądzę, żeby można je było wszystkie policzyć, zwłaszcza, że niektóre mają różne „uproszczone” wersje. Potrzebna jest jakaś wskazówka, i poniższy test może w jakimś stopniu spełni tę rolę. Korektor i kompresor to wtyczki używane codziennie, na każdym śladzie i źródle. Każdy ma swoje ulubione, dlaczego więc H-Comp czy H-EQ miałyby je zastąpić?
Waves H-EQ
Korektor ma pięć pasm i dwa filtry. Każde z pasm i filtrów może pracować w siedmiu trybach: amerykańskich i brytyjskich, nowoczesnych i „vintage”, a także „cyfrowych”. Producent każe się domyślać, jakie konstrukcje rzeczywiste kryją się pod tymi kryptonimami – w sumie to wszystko jedno, kręcimy i słuchamy. Każdy tryb pracy ma swoje cechy, do których należą zakres regulacji dobroci i charakter krzywej korekcji, a co za tym idzie, także i brzmienie. Wąska, „chirurgiczna” filtracja dostępna jest przy tym tylko w trybie Digital2, w pozostałych mamy do czynienia raczej z szerokim pasmem, tak więc jest to korektor zdecydowanie do wpływania na brzmienie, choć w trybie Digital2 można też walczyć z rezonansami. Takie podejście sprawia, że w każdym paśmie mamy tradycyjne regulatory czyli dobroć, częstotliwość i wzmocnienie, ale nie działają one (zwłaszcza dobroć) tak, jak byśmy tego oczekiwali. Również filtry nie mają nachylenia regulowanego w prosty sposób. Jak w pierwszej wtyczce Waves, korektorze Q10, mamy regulację poziomów wejściowego i wyjściowego oraz możliwość pracy w trybie MS i odwracanie polaryzacji na wyjściu niezależnie w obu kanałach stereo.
Symulacja czy też może nawiązanie do różnych rodzajów korektorów dotyczy ich charakteru pracy i brzmienia i może być wybierana niezależnie dla wszystkich siedmiu pasm/filtrów. Globalnie natomiast możemy włączyć sekcję ANALOG, która dodaje do korektora wirtualne obwody wejściowe i wyjściowe. ANALOG ma też pięć trybów, jak filtry, nie ma oczywiście symulacji dla trybów Digital. W każdej symulacji możemy regulować jej zakres – od zera do 200% – oraz zniekształcenia, te aż do 1000%, choć powyżej 500% to już raczej dla zdeterminowanych. Osobiście niezbyt lubię takie symulacje szumu i zniekształceń, ale trzeba przyznać, że użyte z umiarem pozwalają na sensowne „ocieplenie” brzmienia. Jednak jeszcze raz – z umiarem.
Każdy nowoczesny korektor ma wbudowany analizator widma i H-EQ nie jest tu wyjątkiem. Pozwala wyświetlać widmo sygnału na wejściu i na wyjściu jednocześnie, obrazując to, co dostajemy na wejście i co z tym sygnałem robimy. Jest to bardzo przydatna funkcja, analizator działa sprawnie, nie opóźnia i nie „przerywa”, umożliwiając szybką ocenę tego, co trzeba zrobić. Bardzo dużym ułatwieniem w pracy muzycznej jest też „powiązanie” częstotliwości wszystkich sekcji z dźwiękami muzycznymi i małą klawiaturą umieszczoną pod oknem analizatora/krzywej korekcji. Trochę przeszkadza, że dźwięki na klawiaturze nie są do końca idealnie „zgrane” z oknem analizatora, ale po chwili przyzwyczajenia się wszystko jest OK. Na tej klawiaturze mogą być nie tylko odczytywane częstotliwości filtrów (każda sekcja ma swój kolor, to jest ważne, bo można je „pomieszać” i nie muszą być po kolei), ale klikając w klawiaturę możemy również ustawić częstotliwość środkową aktualnie wybranej sesji. To może być ogromnym ułatwieniem dla muzyków, ale i ja, który nuty znam „z daleka”, również wykorzystuję klawiaturę, choć znam przecież na pamięć częstotliwości dźwięków.
Korektor H-EQ jest doskonały na sumie i grupach instrumentów, dzięki analizatorowi wskazując od razu regiony potencjalnych problemów, a dzięki powiązaniu z klawiaturą muzyczną ułatwiając pracę „słyszącym”. Duża ilość rodzajów filtrów na początku powoduje pewne problemy, ale wystarczy wybrać swoje ulubione i wszystko idzie szybko i sprawnie. Jakoś nie mogę przekonać się do funkcji ANALOG – tego typu obróbkę, jeżeli jest potrzebna, zwykle powierzam innym wtyczkom.
Waves H-COMP
Kompresory to moje ulubione procesory, dlatego z dużym zainteresowaniem zająłem się wtyczką H-Comp. Waves zawsze robił dobre kompresory – może niekoniecznie „słyszalne”, ale dobrze działające. Również emulacje znanych analogowych kompresorów są bardzo dobre. Waves H-Comp jest nowym kompresorem, który nie musi niczego „udawać” i radzi sobie bardzo dobrze. W zasadzie jest to zwykły kompresor z możliwością pracy równoległej, ale wprowadzono w nim pewne ciekawe rozwiązania. Oprócz klasycznych regulacji, takich jak czasy, nachylenie czy próg, dodano wspomnianą możliwość kompresji równoległej, cztery tryby ANALOG oraz funkcję PUNCH. Ciekawą koncepcją jest możliwość ustawania czasu RELEASE nie tylko tradycyjnie w milisekundach ale też w wartościach muzycznych, przy czym tempo może być ustawione lub „pobrane” z hosta – do „pompki disco” jak znalazł. Oczywiście kompresor ma też regulację poziomu wyjściowego, ale dzięki „wewnętrznemu” powiązaniu największego pokrętła regulującego nachylenie z regulacją poziomu wejściowego i nachylenia, ogólna głośność podczas regulacji RATIO czy THRESHOLD nie zmienia się, nie maleje wraz ze wzrostem stopnia kompresji. To jest bardzo przydatne rozwiązanie, pozwalające na natychmiastową ocenę brzmienia bez konieczności regulacji poziomu wyjściowego i w zasadzie regulator poziomu wyjściowego jest używany rzadko.
Realizacja kompresji równoległej w DAW nie jest prostą sprawą, dlatego producenci zaczęli wyposażać swoje wtyczki w regulację MIX. Waves H-Comp ma taki regulator i pozwala on na realizację kompresji równoległej, mieszanej czy jak tam ją chcemy nazywać. Jednym słowem – działa. Jedynym moim zastrzeżeniem w tym zakresie jest to, że wskaźnik tłumienia sygnału zmienia swoje wskazania wraz ze zmianą proporcji MIX – w zasadzie ma to sens, bo pokazuje rzeczywisty wpływ na sygnał, ale trochę utrudnia ocenę wzrokową stopnia kompresji materiału, który miksujemy z czystym nieprzetworzonym sygnałem. Trochę dziwne to rozwiązanie, ale można się przyzwyczaić.
Nowością jest pokrętło PUNCH. W plug-inie Waves H-Comp służy ono, jak łatwo zgadnąć, do „odzyskiwania” transjentów utraconych przez silną kompresję. I to działa całkiem fajnie, atak pojawia się, a poziom wyjściowy nie rośnie lub rośnie nieznacznie. Trzeba zauważyć, że w dole nie zmienia się nic albo prawie nic, całe działanie ma miejsce w zakresie wyższych częstotliwości. To bardzo przydatna funkcja, zwłaszcza przy szybszych czasach ataku na bębnach, pozwalająca zachować czy raczej odtworzyć całkiem dużo.
Kompresor Waves H-Comp ma cztery zakresy trybu ANALOG – producent porównuje ten tryb do różnego rodzaju transformatorów wejściowych i wyjściowych, podkreślając ich wpływ na brzmienie w niskich pasmach, ale zmienia to trochę też ogólne brzmienie kompresora. Rzeczywiście, dźwięk robi się bardziej „tłusty”, szczególnie słychać to na basie czy bębnach, jest to ciekawe i fajne, ale, podobnie jak z atakiem, należy uważać z tą funkcją, bo niekontrolowany dół niekoniecznie musi być pożądany – zwłaszcza, gdy nie mamy możliwości precyzyjnego dosłuchania efektów działania. Co ciekawe, ostatnia pozycja przełącznika jest jaśniejsza, niż poprzednie, a najbardziej nasycona wydaje się być pozycja 3.
Na wyjściu kompresora H-Comp, jak w większości kompresorów Waves, można aktywować limiter. Miernik poziomu tłumienia może pokazywać poziom wejściowy i wyjściowy, ale chyba nikt tego nie używa.
PODSUMOWANIE
Obie testowane wtyczki z serii Hybrid są bardzo przydatne. Obie mają ciekawe nowe funkcje, niespotykane w innych rozwiązaniach. Moje osobiste preferencje skłaniają mnie bardziej w kierunku H-Comp, ale H-EQ również jest bardzo ciekawą propozycją. Cena… no cóż, sprawdzamy demo, a jak się spodoba, to polujemy na promocje! Polecam!
Tekst: Przemysław Ślużyński
Sugerowane ceny: 880 PLN (Waves H-EQ), 880 PLN (Waves H-Comp)
Do testu dostarczył:
Audiostacja
ul. Kolejowa 93/95
05-092 Łomianki
tel. (22) 1225300
Internet: www.audiostacja.pl, www.waves.com
Test ukazał się w numerze 11/2016 miesięcznika Muzyk.