Stanisław Grzesiuk, którego stulecie urodzin w tym roku obchodzimy, był i pozostał postacią wyjątkową. Co prawda nie urodził się w Warszawie, do której trafił jako kilkulatek, ale uchodzi za jednego z największych jej piewców. Wychowywał się na Czerniakowie, dzielnicy okrytej przed wojną mocno szemraną sławą, a podczas okupacji, skazany za działalność konspiracyjną, siedział w trzech obozach koncentracyjnych. Po wojnie napisał trzy wspominkowe książki, był nawet członkiem ZLP. Dla Polskiego Radia nagrał kilkadziesiąt przedwojennych, ulicznych szlagierów, które później ukazały się na płytach. Akompaniował sobie na bandżoli, zrobionej przez pomysłowego współwięźnia obozu w Gusen, z siedzenia krzesła, kawałka skóry i gryfu połamanej mandoliny. Pokonany przez gruźlicę, wyniesioną z obozowego piekła, zmarł grubo przedwcześnie. Jan Młynarski wspomnianą, legendarną bandżolę, otrzymał od wnuczki pana Stanisława. W dowód wdzięczności i chyląc głowę przed dokonaniami ulicznego artysty, postanowił śpiewane przez niego piosenki ocalić przed niepamięcią współczesnych i nagrać je ze swoim zespołem. Żadnej nie starał się unowocześniać na siłę, albo na ich kanwie tworzyć czegoś „na wzór i podobieństwo”. Do czerniakowskich autentyków podszedł z należnym szacunkiem. Aranżacje nie są nawet o jotę przesadzone, nigdzie nie ma nieznośnego mrugania okiem i dawania do zrozumienia, że my, klasowi muzycy, gramy jakąś szmirę. To oczywiście nie znaczy, że brakuje tu dobrej, muzycznej zabawy i koniecznego w niektórych wypadkach, lekkiego dystansu, ale proporcje uważam za idealne. Ciekawym pomysłem jest włączenie prawdziwej, grającej katarynki i zaproszenie akordeonisty znanego z ulicznych i estradowych zespołów, Jerzego Jastrzębskiego. Lider grupy śpiewa nienaganną gwarą warszawską, a cały album ma w sobie i dowcip i zadumę. Jan Młynarski mówił w przedpremierowych wywiadach, że chciałby stworzyć taką płytę, z której Stanisław Grzesiuk też byłby zadowolony. Myślę, że to się w pełni udało.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa zespołu: www.facebook.com/WarszawskieComboTaneczne/
Recenzja ukazała się w numerze 6/2018 miesięcznika Muzyk.