Instrumenty sygnowane przez uznanych wykonawców to nie nowość, natomiast modele sygnowane przez wschodzące gwiazdy zdarzają się rzadziej. Dziś testujemy gitarę wykonaną przez firmę Sterling by Music Man, sygnowaną przez wschodzącą gwiazdę – młodą amerykańską multiinstrumentalistkę i kompozytorkę Annie Clark, znaną wielu jako St. Vincent. Instrument jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych Stealth Black and Vincent Blue. Do testów przysłano niebieski – zobaczmy jaki jest.
OPIS
Korpus testowanej gitary wykonano z afrykańskiego mahoniu. Myślę, że o kształcie i wyprofilowaniu korpusu można by dyskutować długo, lecz prędzej czy później powinien on zostać nazwany St. Vincent. Gryf przykręcono do korpusu za pomocą pięciu śrub. Szyjkę wykonano z klonu, a podstrunnicę z palisandru. Promień zakrzywienia podstrunnicy wynosi 9.5” (240 mm), a szerokość siodełka – 42 mm. Na podstrunnicy umieszczono dwadzieścia dwa progi typu Narrow. Progi o numerach 3, 5, 7, 9, 12, 15, 17, 19 oraz 21 oznaczono inkrustacjami będącymi częścią logo St. Vincent. Na główce umieszczono sześć olejowych, odlewanych kluczy w układzie 4 + 2, co można powiedzieć jest typowe dla gitar Sterling By Music Man. Mostek w testowanej gitarze to tremolo Sterling w stylu vintage. Układ elektroniczny to trzy przetworniki typu mini humbucker z pięciopozycyjnym przełącznikiem oraz dwoma potencjometrami – VOLUME i TONE. Menzura instrumentu wynosi 25.5” (64.8 cm). Fabrycznie założone struny to Ernie Ball 2221 Regular Slinky.
Jeżeli dla kogoś informacja o tym w jakim kraju wykonano instrument ma jeszcze jakieś znaczenie to podaję – testowaną gitarę wyprodukowano w Indonezji.
WRAŻENIA
Najwięcej emocji wzbudza oczywiście kształt korpusu. Jego estetyka jest zdecydowanie inna niż w przypadku większości gitar. Znamy kształty klasyczne z wyszukaną zaokrągloną linią, znamy kształty „ostre”, groźne, nie zawsze wygodne w graniu, ale jednak popularne w wielu środowiskach. Kształt modelu St. Vincent definiuje estetyka trójkątów, trapezów i prostokątów. Tego rzeczywiście chyba jeszcze nie było. Zatem zwolennicy tego korpusu będą cieszyć się z jego oryginalności, a przeciwnicy niechże docenią fakt, że udało się wymyślić coś nowego. Większość alternatywnych, „ostrych” kształtów gitar okazale prezentuje się na scenie, lecz niezbyt wygodnie się na nich gra podczas ćwiczeń w domu, na siedząco. Palmę pierwszeństwa w tej kategorii chyba nadal utrzymują kształty typu Flying V (kto ma, ten wie). St. Vincent jest wygodny, można na tym instrumencie ćwiczyć godzinami. Ustawienie gitary jest dość wygodne, szyjka nie jest „odchudzona” jednak dość łatwo jest „rozpędzić się” na tym instrumencie – jest wdzięczny do szybkiego grania.
Już „na sucho” brzmienie instrumentu zdradza jego charakter. Jest w nim magia środkowych częstotliwości, lecz nie jest to twarde brzmienie tylko raczej vintage’owe, ciepłe i czytelne. Zamontowanie trzech mini humbuckerów oraz 5-pozycyjnego przełącznika moim zdaniem jest rozwiązaniem idealnie odtwarzającym brzmienie instrumentu „z deski”, naprawdę w tym przypadku udało się wypracować idealne połączenie.
PODSUMOWANIE
Testowana gitara to bardzo ciekawa propozycja dla gitarzystów, którzy potrzebują instrumentu o ciepłym vintage’owym brzmieniu. Gitara dobrze się sprawdza w sytuacjach, gdy potrzebne jest charakterystyczne, lekko przybrudzone, „kwasowe” brzmienie. Porządne wykonanie, wygoda gry to dodatkowe walory testowanej gitary. Co do ceny instrumentu wynoszącej ponad 3600 złotych… uważam, że nie gitary są drogie, tylko muzycy mogliby więcej zarabiać.
Tekst: Konstantin „Kostek” Andriejew
DANE TECHNICZNE
Konstrukcja: bolt-on
Korpus: mahoń
Szyjka: klon
Podstrunnica: palisander (22 progi Narrow)
Menzura: 25.5”
Przetworniki: mini-humbucker × 3
Elektronika: 5-pozycyjny przełącznik, VOLUME, TONE
Mostek: Vintage Tremolo
Cena: 3640 PLN
Do testu dostarczył:
Music Info
ul. Zamknięta 10
30-554 Kraków
tel. (12) 2672480
Internet: www.musicinfo.pl, www.sterlingbymusicman.com
Test ukazał się w numerze 4/2019 miesięcznika Muzyk.