Jak Państwo doskonale wiedzą, choćby z lektury „Muzyka”, Tony Bennett obchodził w zeszłym roku dziewięćdziesiąte urodziny. Ponad sześć dekad swego życia spędził w show biznesie, na estradzie i w studiach nagraniowych. Łączy od zawsze pop z jazzem, był właściwie jedynym z branży, o którym bardzo pozytywnie wyrażał się Frank Sinatra. Całe życie miał pełne sale, krytycy padają przed nim plackiem, a na specjalnie wzmocnionej półce w domu ma 19 statuetek Grammy! Broń Boże nie czuje się żadnym weteranem, jest w rewelacyjnej formie psychicznej i fizycznej, nadal śpiewa kilka recitali miesięcznie. I to jak śpiewa! Udowodnił to światu na albumie, który jest zapisem jego uroczystości urodzinowych, jakie w połowie września miały miejsce w Radio City Music Hall w Nowym Jorku. Tony zaprosił zacnych gości, śpiewających co prawda dla niego, ale nie tylko utwory związane w jakikolwiek sposób z jego repertuarem. Na przykład Lady Gaga zaproponowała m.in. „La Vie en Rose”, a Billy Joel „New York State of Mind”. Andrea Bocelli z właściwą sobie pompą odśpiewał „Ave Maria”, a Leslie Odom Jr. skromnie zanucił nieśmiertelne „Zwiędłe liście”. Całość kończył Stevie Wonder swoją uroczą wersją „Happy Birthday”. Były jeszcze takie tuzy, jak Michael Buble, Elton John, Diana Krall, k.d. lang, Kevin Spacey czy Rufus Wainwright. Jak wynika z tego zestawu, wszyscy goście bez żadnych kłopotów mogliby sami wypełnić ponad czterotysięczną widownię prestiżowej sali, ale śpiewanie z Bennettem to wyjątkowy zaszczyt o jakim w świecie marzy każdy wokalista. Sam jubilat zaśpiewał skromnie tylko cztery utwory (na 18 zarejestrowanych w podstawowej wersji CD). Oczywiście swój pierwszy wielki sukces „I Left My Heart in San Francisco”, „I Got Rhythm”, „How Do You Keep the Music Playing?”, oraz piosenkę-przesłanie, „The Best It Yet to Come”. Tony śpiewa tak, jakby miał co najmniej trzydzieści lat mniej. Żadnego przydechu, najmniejszego fałszu, dźwięk trzymany długo i precyzyjnie przy nieustannym frazowaniu, zadziwiające jak on to robi! Słuchając jego genialnej formy wokalnej, słowa „najlepsze jest jeszcze przede mną” brzmią bardzo prawdziwie! Tony umie zaśpiewać wszystko, w dodatku dokładnie tak jak chce! Podobno gdy na końcu koncertu ktoś krzyknął: „Tony, śpiewaj do setki”, zainteresowany natychmiast odpowiedział: „Będę, to tylko dziesięć lat!”.
Tekst: Marcin Andrzejewski
Recenzja ukazała się w numerze 3/2017 miesięcznika Muzyk.