Sir Paul mógłby od dziesięcioleci już niczego nie robić, poza kontemplowaniem świata z perspektywy super-milionera. Jednak postanowił o zupełnie innej dla siebie rzeczywistości, a ogromne nakłady jego krążków, wypełnione stadiony i największe sale koncertowe, dobitnie świadczą, że ma rację. Uchodzi za jednego z najbardziej twórczych osobników na naszej planecie i nawet, jeśli w tym określeniu jest trochę przesady, osiągnął rzeczywiście ogromnie dużo. „Egypt Station”, osiemnasty krążek studyjny, ukazał się dopiero sześć lat po poprzednim albumie. Paul miał więc sporo czasu na szczegółowe opracowanie nie tylko poszczególnych utworów, ale także koncepcji całości. Teraz takie albumy to już białe kruki, nawet utytułowani wykonawcy o głośnych nazwiskach, nagrywają po prostu kilkanaście nowych utworów, niemających ze sobą żadnego przyczynowego związku. To pokłosie kupowania przez klientów poszczególnych kompozycji w miejsce całości, ale także brak chęci wykonawców do takiej dodatkowej roboty. W tym wypadku pomysł nie jest zbyt odkrywczy, chodzi o podróż po świecie, rozumianą jednocześnie jako wędrowanie przez życie. Na początku i na końcu albumu są dwie kompozycje instrumentalne, „Opening Station” i „Station II”, czyli miejsca rozpoczynające i kończące trasę. Między nimi czternaście utworów – przystanków. Autorem całości jest sam McCartney, choć dwa utwory napisał we współpracy z Ryanem Tedderem. Miło zauważyć, że sir Paul utrzymuje świetną formę. Przede wszystkim napisał atrakcyjne, zarówno tekstowo jak i muzycznie piosenki, z których kilka to gotowe przeboje. Za aranżacje i dobór wielu instrumentalistów z pewnością odpowiada też główny producent, Greg Kurstin, znany między innymi ze współpracy z Adele. Oj, ciekawie i bogato tu się dzieje w warstwie instrumentalnej, a poszczególne utwory są mocno zróżnicowane. Sam McCartney jest oczywiście głównym muzykiem, gra na kilku instrumentach. Nie zawodzi również jako wokalista, brzmi pewnie jak zawsze. Oczywiście to nie jest album dla poszukujących rockowej awangardy, jej miłośnicy powinni szukać dalej, sądzę jednak, że po nim nikt forsowania nowych dróg nie oczekuje. Krążek jest niezwykle pieczołowicie wydany pod każdym względem, zawiera nawet obrazki autorstwa samego artysty. Nagrywano go w Los Angeles, Londynie i hrabstwie Sussex. Jeszcze jeden album ex-Beatlesa, który wystawia mu świetne zawodowe świadectwo!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa artysty: www.paulmccartney.com
Recenzja ukazała się w numerze 11/2018 miesięcznika Muzyk.