Nie zawsze monografia wymaga użycia chłodnego, naukowego opisu – jeśli kierować się zasadą, że każdej rzeczy należy się słowo odpowiednie jej naturze, język studium punk rocka powinien być przede wszystkim dosadny, intensywny i nieokrzesany. Tym tropem podążają Legs McNeil i Gillian McCain autorzy książki „Please Kill Me”, ich opowieść o początkach punka jest jak przyjacielskie spotkanie przy kawie (a raczej szklance czegoś mocniejszego) z legendami rocka: każdy z rozmówców chętnie uchyla rąbka tajemnicy, dzieląc się anegdotami ze swojego życia i spostrzeżeniami na temat Ameryki szalonych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Niewidzialna ręka
Historia mówiona – jako praktyka antropologii – stara się chwytać opowieści w możliwie nienaruszonej formie. Strumień słów rozmówcy dyktuje rytm wywiadu a badacz pozostaje w cieniu, będąc raczej medium niż moderatorem treści i choć transkrypcje zarejestrowanych rozmów pozbawiają tekst oryginalnej warstwy brzmieniowej, nie zmieniają jego charakteru. Poprawny zapis uwzględnia powtórzenia, pauzy, śmiech, wreszcie, wulgaryzmy, litery mają za zadanie jak najwierniej oddać indywidualny sposób mówienia danej osoby: długość zdań, ulubione wyrazy, uporczywe wtręty.
„Wiem, że to powiedział”
To samo wydarzenie, relacjonowane z punktu widzenia kilku różnych osób, ujawnia istotę pracy pamięci: nie ma jednej prawdy, obiektywnej wersji wydarzeń: każda z nich nakreśla tylko pozycję, zajmowaną przez obserwatora. Wiele istotnych szczegółów umyka jednostkowej percepcji, gdy inne, pozornie błahe, trwale zapisują się w umyśle świadka. Perkusista The Heartbreakres, Jerry Nolan wspomina koncert Presleya: „Najbardziej ze wszystkiego pamiętam dwie rzeczy z tego koncertu: jak moja siostra całkowicie traci spokój i opanowanie, no i tę dziurę w bucie Elvisa”. Po latach, znoszone buty piosenkarza stają się dla niego symbolem epoki, w której chłopcy z amerykańskich przedmieść marzyli o byciu gwiazdą rocka a managerowie z wytwórni płytowych proponowali zespołom kontrakty w zadymionych, nowojorskich klubach. Kiedy więc Iggy Pop porównuje świadomość swoich pierwszych fanów do wczesnego chrześcijaństwa, mówiąc: „jeden wielki odpad”, zdanie zostaje. Podobnie stwierdzenie Patti Smith, że uwodzenia ludzi uczyła się od Hitlera („był fantastycznym performerem”), zwierzenia o narkotykowych odlotach, graniu z rozpiętym rozporkiem, malowaniu fluorescencyjnych swastyk na ścianach loftu The Ramones.
Dekadenckie miasto
„Nie kumaliśmy nic z tego świata, nie wiedzieliśmy nawet, że ludzie chodzą do pracy i płacą czynsz” mówi Richie Stern i śledząc niekończącą się wyliczankę kolejnych libacji, bójek, nocnych wycieczek po towar i spotkań z policją – można mu wierzyć. Przypadkowy seks, muzyczne eksperymenty, wszechobecne narkotyki, gotowe wystraszyć nawet najtwardszych miłośników używek tworzą alternatywną mapę Nowego Jorku, drugoplanowego bohatera opowieści o historii punk rocka. Równolegle do znanych – składających się na utrwaloną w powszechnej świadomości tożsamość „Big Apple” – miejsc, pojawia się drugi wymiar tej samej przestrzeni: siatka artystycznych i towarzyskich powiązań, klubów, podejrzanych knajp, gdzie można zniknąć na klika dni oraz domów, których mieszkańcy ledwo rozpoznają swoich współlokatorów. Punkowy świat to mroczne odbicie uporządkowanego obrazu Ameryki, rzeczywistość à rebours, gdzie dobrze widziane jest każde zachowanie nieakceptowane przez dzienne oblicze Nowego Jorku.
Czysta energia
Po pierwsze: szokować. Tu, wszystko kręci się wokół pragnienia eksperymentu i wprowadzenia na salony sztuki tego, co niedopuszczalne. Na artystyczne prowokacje składają się: publiczne obnażanie, agresja, muzyczne projekty nadwyrężające percepcję i spora dawka przypadku. Ta ostatnia jest kwintesencją sposobu działania młodości, czasu, w którym różnica czterech lat to niemal bariera pokoleniowa a decyzje podejmuje się bez snucia dalekosiężnych planów i analizowania możliwości. „Po prostu” – słowa powracające w wypowiedziach rozmówców niczym filozoficzne credo. Czyste działanie, niepoprzedzone ograniczającym myśleniem.
„Jesteśmy pustym pokoleniem”
Jedno zdanie wystarczy, by założyć kultowe pismo „Punk” i powołać jego zespół. Role przydzielane jak w dziecięcej zabawie („Ja będę redaktorem. To ja będę wydawcą”) i pierwszy, przypadkowy wywiad z Lou Reedem opublikowany w formie komiksu – rzeczywistość niemożliwa do odtworzenia w świecie profesjonalizacji i zawodowej hierarchii. Artystyczny ruch zyskuje swoją dziennikarską i krytyczną tubę, szukającą nazw do opisania nowej muzyki, środków, zdolnych uchwycić zmienność punkowego świata. Mary Harron, późniejsza publicystka magazynu podkreśla, że wymykanie się definicjom stanowiło o atrakcyjności ruchu, także dla osób próbujących zatrzymać w słowach dynamikę tego świata: „(…) właśnie dlatego punk był tak interesujący: wtedy nie dało się go przeanalizować na piśmie, wszystko działo się tak szybko, że nikt nie wiedział, o co, kurwa, chodzi”.
Rozpędzona lokomotywa
Często nie wiedzieli tego sami bohaterowie „Please Kill Me”, a kolejne projekty kończyły się równie szybko, jak powstawały. Opowieść o punk rocku nie ogranicza się do historii muzycznego gatunku, a artystyczne aktywności środowiska zakreślają szerokie kręgi. Źródłem różnorodności jest potrzeba odnalezienia własnego, twórczego języka, odcięcie się od wartości poprzedniego pokolenia. Odważne działania teatralne, performance, trzymanie jednego dźwięku na gitarze przez dwie godziny, poezja na granicy grafomanii, wszystkie środki, które pozwolą zburzyć kanony i rozsadzić normy.
Paradoksalnie, to nie muzyka jest główną bohaterką opowieści snutych przez rozmówców McNeila i McCain. Cały czas obecna w tle, nie pojawia się jednak jako zasadniczy temat konwersacji, w przywoływanych wywiadach najważniejsi są ludzie i rodzące się między nimi napięcia. Brak tu szerszego namysłu nad istotą gatunku czy procesem tworzenia, a wzmianki o życiu muzycznym zwykle ograniczają się do informacji, że ktoś grał koncert lub wysłuchał danej płyty. Wydaje się, że dla postaci, pojawiających się na kolejnych stronach książki, muzyka przenika rzeczywistość tak bardzo, że nie ma potrzeby dodatkowo jej analizować – sztuka jest samym życiem.
Na początku było słowo
„Punkowa historia punka” daje możliwość obserwowania świata in statu nascedni. Powstający na oczach czytelnika obraz nie ma jasnych granic: jest ekspansywny, poszukujący środków wyrazu, nienasycony i niezwykle intensywny, co nawet po latach widać w języku, używanym przez rozmówców. W krótkich, urywanych zdaniach naszpikowanych wulgaryzmami, wybuchach śmiechu i nieistotnymi detalami, które jednak zapadły w pamięć bohaterów książki „Please Kill Me”pod wpływem chwili, pobrzmiewa pasja, a czasem niedowierzanie, że przywoływane wydarzenia były ich własną codziennością. Wszystko to składa się na żywą tkankę wspomnień, będących jednocześnie historią jednego z najbardziej rewolucyjnych ruchów artystycznych drugiej połowy dwudziestego wieku.
Tekst: Zuzanna Ossowska
Strona internetowa Wydawnictwa Czarne: czarne.com.pl
Artykuł ukazał się w numerze 6/2018 miesięcznika Muzyk.