Martyna Jakubowicz zawsze chodziła własnymi drogami. Nieśpieszno jej do nijakiego z założenia głównego nurtu, tym bardziej do taniej popularności. Robi swoje, w dodatku bardzo interesująco. Ponieważ sama sobie jest sterem, żeglarzem i okrętem, śpiewa o tym, co uznaje za ważne. Jeżeli zatem po raz drugi wzięła się za pieśni Dylana, w dodatku trzynaście lat później, najwidoczniej znaczą one dla niej naprawdę dużo. To z wielu względów odważna decyzja. U nas nie należy on przecież do grona artystów najbardziej popularnych, czemu też trudno się dziwić. Owszem, kilka jego starych utworów znają nawet młodzi ludzie, ale na tym koniec. Dylan jest ogromnie trudny do zrozumienia, wieloznaczny, prowadzący często słuchacza przez gąszcz różnych znaczeń i skojarzeniowych pułapek. Nawet Amerykanie, zwłaszcza mający skromny kontakt z poezją, miewają kłopoty z jego zrozumieniem. Dlatego racjonalna wydaje mi się decyzja o wyborze na ten krążek relatywnie krótkich i, że tak powiem, prostszych pieśni. Tłumaczeń podjął się Andrzej Jakubowicz, moim zdaniem są bardzo dobre. Szefem muzycznym przedsięwzięcia jest multiinstrumentalista, Dariusz Bafeltowski, grający na gitarach, mandolinie i banjo, ale słychać również organy Hammonda i fortepian. On też musiał się zdecydować na nadanie określonej formy poszczególnym utworom. Jak wiadomo, Dylan bywa folkowy, countrowy, ale głównie rockowy, na tym krążku warstwa muzyczna jest po prostu różna, choć z pewnością mieszcząca się w konwencji noblisty. Opracowania muzyczne, jak i interpretacja Martyny Jakubowicz, nie mają zresztą w żadnym wypadku charakteru kopii oryginału, różniącej się tylko śpiewaniem po polsku. To w pełni autorskie propozycje, pieśni Dylana są jedynie pewnego rodzaju tworzywem i właśnie dlatego krążek jest tak interesujący. Tam, gdzie uznano to za stosowne, dodano bodaj dwuosobową sekcję rytmiczną. O charakterze całości i tak decyduje sama wokalistka. Jest jak zawsze prawdziwa w sposobie śpiewania, wciąga od razu w swoje rozumienie niełatwych przecież tekstów. Słychać jej zdecydowanie, które natychmiast udziela się słuchaczom. Jej specyficzny, raczej matowy głos, w tym wypadku idealnie współgra z charakterem dylanowskich songów. Kolejna, dokładnie przemyślana, powściągliwa i ciekawa wspólna propozycja dojrzałej artystki, oraz jej wieloletniego współpracownika muzycznego. Brawo!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strony internetowe artystki: www.martynajakubowicz.pl / www.facebook.com/jakubowiczmartyna/
Recenzja ukazała się w numerze 7/2018 miesięcznika Muzyk.