Prof. Marek Zieliński pracuje w zawodzie nauczyciela gry na gitarze klasycznej od ponad 30 lat. W tym czasie jego uczniowie i studenci niemal dwieście razy zostali laureatami najbardziej znaczących ogólnopolskich oraz międzynarodowych konkursów gitarowych.
Marek Zieliński ukończył Akademię Muzyczną w Krakowie. Pracuje jako nauczyciel gitary klasycznej w szkołach muzycznych I i II stopnia. Jest również wykładowcą warsztatów i kursów gitarowych oraz jurorem w konkursach gitarowych w Polsce i za granicą. Zajmuje się także działalnością publicystyczną w zakresie metodyki nauczania gry na gitarze. Za swój dorobek artystyczny i pedagogiczny Marek Zieliński otrzymał m.in. Nagrodę Prezydenta Wrocławia, Nagrodę Indywidualną I st. Dyrektora Centrum Edukacji Artystycznej w Warszawie, Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki oraz Srebrny Krzyż Zasługi. W 2014 roku Minister Edukacji Narodowej nadał mu honorowy tytuł Profesora Oświaty.
Pretekstem do tego wywiadu są sukcesy Twojego ucznia, Filipa Optołowicza. Uczysz go od 7 roku życia. Obecnie Filip ma już lat 17. Jak szybko byłeś w stanie określić wyjątkowe zdolności Filipa? Czy już na pierwszych lekcjach widziałeś ten potencjał, czy trzeba było kilku miesięcy/lat?
Marek Zieliński: Gdy rozpoczynałem współpracę z siedmioletnim Filipem byłem już nauczycielem z dużym doświadczeniem, powstałym w okresie 25 lat pracy w tym zawodzie. Wychowałem w tym czasie spore grono bardzo dobrych muzyków, którzy obecnie są również bardzo dobrymi nauczycielami. Mając już pewien zasób wiedzy oraz właśnie doświadczenie, można bardzo szybko i trafnie ocenić predyspozycje dziecka do gry na danym instrumencie. Oczywiście po kilku pierwszych lekcjach wnioski nigdy nie będą pełne, jednak podstawowe zdolności jak: potencjał intelektualny, koordynacja ruchowa oraz połączenie obu tych sfer, umiejętność zapamiętywania, długość koncentracji, wrażliwość na cechy dźwięku oraz rodzaj osobowości ucznia można szybko zauważyć. Dopiero po dłuższym czasie i pewnej ilości różnego rodzaju występów przed publicznością, będziemy w stanie ocenić predyspozycje sceniczne, w tym umiejętność radzenia sobie z tremą, pamięć muzyczną oraz umiejętność systematycznej i mądrej pracy, czego właściwie uczymy niemal na każdej lekcji.
W przypadku Filipa praktycznie natychmiast można było zauważyć wspaniałe predyspozycje we wszystkich wymienianych wcześniej sferach, szczególnie wielką sprawność koordynacyjną i umiejętność długotrwałej koncentracji. Potem, gdy już miał za sobą pierwsze występy sceniczne, widać było, że jest to jego żywioł. Kolejne lata nauki na szczęście potwierdziły powyższe wnioski. Warto nadmienić, że Filip od 4 roku życia uprawiał gimnastykę sportową, biorąc udział w zawodach dedykowanych tej dyscyplinie. Odnosił na tym polu również sukcesy. Jestem pewien, że miało to ogromny wpływ i przełożenie na późniejsze sukcesy w grze na gitarze. Sport wspaniale rozwija te cechy, które są absolutnie niezbędne w grze na każdym instrumencie, czyli sprawność koordynacyjną, umiejętność koncentracji zarówno na treningu/lekcji jak i podczas występu scenicznego. Biorąc udział w wielu kursach i warsztatach gitarowych w charakterze wykładowcy, byłem w stanie bardzo trafnie wytypować uczniów którzy uprawiają czynnie, bądź uprawiali jakąś dyscyplinę sportu! Rodzice i szkoła nie doceniają wagi czynnego uprawiania sportu dla rozwoju wszystkich sfer osobowości młodego człowieka. Uważam, że jest to wielkie zaniedbanie ze strony systemu edukacji, szczególnie w dzisiejszych „komputerowo-mobilnych” czasach, wychowujących ruchowych, a w dalszym następstwie zdrowotnych inwalidów. Wyraźnie nastąpiło zakłócenie równowagi rozwojowej pomiędzy sferą intelektualną a fizyczną, która to była myślą przewodnią kultury greckiej/ateńskiej (z której czerpiemy nieustannie wielkimi garściami) oraz Dalekiego Wschodu.
Praca z 7-letnim dzieckiem wygląda inaczej, niż współpraca z prawie dorosłym człowiekiem. Na jakie etapy podzieliłbyś waszą wspólną pracę na przestrzeli tych 10 lat? Na co w poszczególnych etapach kładłeś największy nacisk? Co w każdym etapie było najważniejszym zadaniem (zadaniami) do wykonania? Czy były momenty przełomowe, które gwałtownie przyśpieszały rozwój Filipa? Jeśli tak, to na czym polegały? I odwrotnie: czy były momenty kryzysowe i na czym polegały?
Marek Zieliński: Jest oczywistym że praca z dzieckiem różni się pod pewnymi względami od pracy ze studentem. Pod pewnymi jest jednak tożsama. Cel ogólny jest dokładnie taki sam, czyli jak spowodować by uczeń, student zagrał pięknie program nad którym pracuje. Operujemy na zasadniczo różnych skalach zaawansowania, we wszystkich sferach rozwoju młodego człowieka, jednak ogólny mechanizm jest podobny. Użyte bywają jedynie nieco inne środki i akcenty położone na innych elementach rozwoju instrumentalisty. Teoretycznie można dokonywać podziałów tego okresu współpracy, sam system edukacji już ten podział wprowadza, jednak w praktyce ciągle chodzi o to samo. Myślę, że najtrudniejszym dla nauczyciela jest okres gdy uczeń już wiele potrafi i wchodzi w etap grania bardzo trudnego, jak na swój wiek, repertuaru. Teoretycznie by go wykonać w sposób dojrzały, instrumentalista potrzebuje bardzo już rozwiniętej osobowości artystycznej, a także rozwiniętej osobowości w sensie ogólnym. Taką uzyskuje młody człowiek dopiero w pewnym wieku, w wyniku splotu życiowych doświadczeń i nabytej wiedzy. Jednak w życiu człowieka ma miejsce pewien paradoks: rozwój fizyczny znacząco wyprzedza rozwój psychiczny i emocjonalny. Szczególnie jaskrawo widać to u chłopców. Zjawisko to ma miejsce mniej więcej pomiędzy 11 a 16 rokiem życia. Uczeń uzyskuje wtedy ogromną sprawność oraz wydolność fizyczną. Uważam, że w tym okresie człowiek wyjątkowo uzdolniony powinien zagrać najtrudniejsze utwory w literaturze danego instrumentu. Naturalnie nie zagra tych utworów z dojrzałością dorosłego artysty. Jednak w taki sposób zdobywa niepowtarzalne doświadczenia oraz umiejętności fizyczne jak również psychiczne, na które będzie już zbyt późno w wieku lat dwudziestu kilku, gdy ten szczyt możliwości przeminie. Widać to dobitnie w wielu dyscyplinach sportu.
Jak wspominałem jest to bardzo trudny etap szczególnie dla nauczyciela. Student wykonujący tego typu utwory ma już ukształtowane określone umiejętności np. z zakresu doboru aplikatury czy ogólnych zasad kształtowania interpretacji utworów oraz stylów wykonawczych. W efekcie wykładowca nie musi już tak dokładnie pilnować niektórych etapów pracy nad utworem, jak w przypadku ucznia w omawianym wieku. W tym przypadku nauczyciel musi szczególnie dokładnie dopilnować prawidłowości pracy nad dosłownie każdym elementem opracowywanego dzieła muzycznego oraz na każdym etapie jego ćwiczenia! Czyni to pracę pedagoga niezwykle wyczerpującą, trudną oraz czasochłonną. Stąd m.in. konieczność dodatkowych, dłuższych lekcji! 45-minutowa lekcja to w takich przypadkach fikcyjnie krótki czas pracy z uczniem. Jednak późniejsze, spektakularne sukcesy wychowanka z nawiązką wynagradzają poniesiony wcześniej trud. Opisywane zjawisko wielokrotnie obserwowałem w okresie kilkunastu lat gdy pracowałem na wszystkich etapach edukacji muzycznej, czyli w szkołach I i II stopnia oraz we wrocławskiej Akademii Muzycznej. Gdy uzdolniony student przychodził z elementarnymi brakami lub złymi nawykami w technice gry, bardzo trudno lub prawie niemożliwym było głębokie skorygowanie tych problemów. Filip i jego spektakularne sukcesy są doskonałym potwierdzeniem powyższej metody postępowania.
Co do przełomowych momentów w edukacji Filipa to z pewnością był moment w którym trwale udało nam się przykleić sztuczne paznokcie, a co za tym idzie zastosować je w grze. Niestety naturalne paznokcie Filipa nie dają takiej możliwości. Przez co najmniej 4 lata nauki grał on bez paznokci. Jak wiemy znacząco ogranicza to możliwości wykonawcze młodego gitarzysty. O ile dobrze pamiętam sztuczne paznokcie udało się trwale zastosować na przełomie 4 i 5 klasy. Spowodowało to ogromny rozwój i postęp Filipa czego efektem były pierwsze sukcesy na konkursach gitarowych. Kolejnym przełomowym momentem był zakup lutniczej gitary bardzo wysokiej klasy w rozmiarze 7/8. Miało to miejsce pod koniec szkoły muzycznej I stopnia. Była to gitara zbudowana przez wspaniałego polskiego lutnika z Krakowa, Jerzego Wysockiego. Na tej gitarze Filip odniósł bardzo wiele sukcesów artystycznych. Myślę, że kolejnym niezwykle doniosłym wydarzeniem w karierze tego młodego gitarzysty był zakup koncertowej gitary najwyższej klasy, zbudowanej przez wybitnego polskiego lutnika mieszkającego i budującego swoje instrumenty w Moguncji, Bogusława Teryksa.
Co do kryzysów i trudnych momentów to należy podkreślić, że nauka w ogólnokształcącej szkole muzycznej II stopnia jest ogromnym wyzwaniem dla młodego człowieka, ponieważ musi w ostatecznym rozrachunku zdać maturę dokładnie taką samą jak wszyscy uczniowie liceów powszechnych i dodatkowo maturę z przedmiotów muzycznych, oraz egzamin dyplomowy z instrumentu. Należy podkreślić, że dodatkowo w trakcie edukacji wielokrotnie przygotowuje się jeszcze do konkursów niezwykle obciążających fizycznie i psychicznie. Jest to „tytaniczny” wysiłek nieporównywalny z innymi typami szkół! W sposób oczywisty wynikają z tego momenty trudne i kryzysowe. Na szczęście, póki co, Filip wychodzi z nich obronną ręką i dalej rozwija swoje ogromne już umiejętności instrumentalne.
W jaki sposób motywujesz ucznia do pracy i osiągania zamierzonych rezultatów?
Marek Zieliński: Nie powiem tu nic odkrywczego… Najlepszą motywacją jest „motywacja pozytywna”, czyli pochwała za efekty pracy w domu, podczas lekcji, dobra ocena z egzaminu, udany poważny koncert, jednak najbardziej motywuje ucznia do dalszego, wielkiego wysiłku sukces odniesiony na konkursie. Jest to sukces, którego efekty uczeń odczuwa na wielu płaszczyznach, w wielu sferach otaczającej go rzeczywistości. Jest oczywistym, że ogromny wpływ na ewentualne sukcesy ucznia i to nie tylko bardzo uzdolnionego, ma metoda nauczania jaką wobec niego przyjmuje nauczyciel. Metoda taka opiera się na dwóch filarach. Z jednej strony jest to pewien schemat postępowania uwzględniający ogólne cele rozwojowe, które możemy dopasować do każdego ucznia, z drugiej zaś indywidualne potraktowanie, uwzględniające jego zalety (uzdolnienia) jak i wady. Takie podejście bardzo porządkuje pracę danego ucznia, kierując jego wysiłek na te elementy, które są mu najbardziej potrzebne, a nie obciążając go masą czynności zbędnych, pozornie tylko istotnych na danym etapie rozwoju. To właśnie podejście czyni jego pracę niezwykle efektywną, szybko prowadząc do precyzyjnie wytyczonego celu. Nie ma nic bardziej motywującego dla ucznia niż spektakularny sukces będący efektem jego wytężonej i co najważniejsze mądrej pracy.
Czy relacja i współpraca z rodzicami ma wpływ na postępy w nauce? Na ile jest ważna, na ile pomaga, a na ile może przeszkodzić? W jaki sposób kształtujesz te relacje?
Marek Zieliński: Dobra współpraca z rodzicami ma fundamentalny wpływ na rozwój ucznia, szczególnie w pierwszych latach nauki. Potem jest ona również bardzo istotna, jednak zmienia swój charakter. Tak naprawdę, proces ćwiczenia dający trwałe efekty ma miejsce dopiero w domu, a nie na lekcji. Dziecko pozbawione w tym czasie opieki oraz nadzoru uzyskuje zazwyczaj bardzo słabe efekty swojej pracy. System edukacji muzycznej w Polsce, który uważam za całkiem niezły na tle wielu innych państw europejskich, gwarantuje uczniowi w pierwszych 3 latach nauki kontakt z nauczycielem dwa razy w tygodniu po 30 minut. Gdyby przenieść to na grunt treningu sportowego trudno sobie wyobrazić, że będzie on efektywny odbywając się dwa razy w tygodniu po 30 min! Gra na instrumencie w sensie fizjologicznym jest tożsama z treningiem sportowym. Tę lukę w kontakcie z nauczycielem – trenerem muszą zapełnić rodzice opiekując się swoim dzieckiem, zgodnie z zaleceniami nauczyciela wyniesionymi z lekcji. Zdaję sobie sprawę jakie uśmiechy i skojarzenia wywołuje u wielu nauczycieli gry na instrumencie określenie „trener”. W swoim życiu miałem pewien kontakt z profesjonalnym treningiem sportowym i jestem moim trenerom głęboko wdzięczny za ich ogromną wiedzę z zakresu fizjologi ruchu, którą absolutnie bezpośrednio mogłem przenieść na grunt pedagogiki muzycznej. Myślę, że wspomniane uśmiechy wynikają głównie z braku świadomości jak głęboką trzeba mieć wiedzę i doświadczenie, by doprowadzić w dzisiejszych czasach młodego człowieka do spektakularnych sukcesów sportowych, podobnie jak i muzycznych.
Warto wspomnieć o technikach pedagogicznych, których ważnym elementem jest równoczesna nauka ucznia i jego rodzica. Przynoszą one doskonałe rezultaty pedagogiczne u naprawdę małych dzieci i nie tylko. Mam na myśli m.in. metodę Suzuki. Warto przenieść ich wiedzę i doświadczenie na naszą szkolną codzienność. Rodzic powinien być „asystentem” nauczyciela, robiąc notatki, obserwując lekcje po to, by w domu dziecko realizowało poprawnie wszystkie jego wskazówki i zalecenia. Naturalnie na samym korygowaniu ćwiczenia rola rodzica się nie kończy. Do niego należy także organizacja całego dnia dziecka, tak by miało właściwą ilość czasu na ćwiczenie, oraz stworzenie dobrych warunków do realizacji tej jakże ważnej czynności. Nie wspomnę o zakupie odpowiedniego, jak najlepszego instrumentu.
Wspomniany kontakt na linii nauczyciel-uczeń-rodzic najczęściej przynosi dobre rezultaty, bywają jednak przypadki rodziców nadopiekuńczych, z nadmiernie wybujałymi ambicjami, a co za tym idzie oczekiwaniami wobec dziecka oraz nauczyciela. Potrafią oni zadręczać dziecko nadmiernie ciężką pracą, niszcząc w nim radość muzykowania oraz nauki, krytykując każde potknięcie i błąd. Jest to szczególnie niebezpieczne po nieudanym, publicznym występie dziecka. Taka postawa może całkowicie zniszczyć w dziecku chęć do kontaktu ze sceną oraz rozwinąć stany lękowe z którymi ani uczeń, ani nauczyciel nie będą mogli sobie poradzić. Ogromnie ważną rolą nauczyciela jest ukształtowanie u rodziców odpowiedniej postawy wobec ewentualnych niepowodzeń ich dziecka, oraz nabrania właściwego dystansu do tego rodzaju wydarzeń.
Jakie widzisz największe zagrożenia dla tego młodego artysty w najbliższej przyszłości, które mogą mu utrudnić rozwój/karierę?
Marek Zieliński: Filip jest osobą wszechstronnie uzdolnioną i posiadającą również inne pasje niż muzyka. Interesuje go m.in. matematyka i fizyka. Pomimo jego ogromnych sukcesów artystycznych wcale nie mam pewności czy pójdzie na studia muzyczne i zostanie zawodowym muzykiem. Innych szczególnych zagrożeń nie dostrzegam.
Czy mecenat Państwa/samorządu/szkoły/sponsorów oceniasz jako wystarczająco pomocny w przypadku Filipa?
Marek Zieliński: Mecenat Państwa możemy rozpatrywać w dwóch aspektach: w aspekcie systemu edukacji oraz finansowym. Uważam, że w Polsce mamy naprawdę dobry system edukacji muzycznej I i II st., szczególnie w Państwowych Ogólnokształcących Szkołach Muzycznych. Do takiej właśnie Filip uczęszcza. Są to szkoły łączące przedmioty ogólnokształcące z przedmiotami muzycznymi i nauką gry na instrumentach. Naturalnie ten system ma również swoje wady, jednak w konfrontacji z wieloma krajami europejskimi wypada, podkreślam na tym poziomie edukacji, bardzo dobrze. Widać to dobitnie na europejskich konkursach muzycznych, gdzie polscy gitarzyści wypadają znakomicie. Natomiast w aspekcie finansowym jest zdecydowanie gorzej, choć nie beznadziejnie. Należy stwierdzić, że nasza szkoła dzielnie wspiera finansowo wyjazdy Filipa i innych uczniów na konkursy w Polsce, jednak zupełnie nie uczestniczy w kosztach wyjazdów zagranicznych, których to Filip ma znaczącą większość. Wyjazd na konkurs w krajach europejskich to koszt od 1500 do 2500 zł na osobę. Uczeń szkoły muzycznej musi jechać pod opieką nauczyciela lub rodzica, który ponosi zazwyczaj takie same koszty. Poza Europą wydatki te wzrastają znacząco. Warto zauważyć, że Filip od wielu lat otrzymuje od państwa polskiego stypendia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Prezydenta Wrocławia. Jest to istotne wsparcie, jednak nie dające możliwości sfinansowania wyjazdów zagranicznych. I tu należy podkreślić rolę rodziców o znaczeniu której już wspominałem… wszystkie zagraniczne wyjazdy Filipa sfinansowali jego rodzice! Jeżeli spojrzymy na dorobek Filipa – wyjazdy do USA, Tajlandii, Hongkongu, Włoch, Niemiec, Austrii, Estonii, Rumunii, Serbii, Bośni i Hercegowiny, Chorwacji czy Albanii – to uświadomimy sobie jak wielki wysiłek oni ponieśli.
Muszę tu także wspomnieć i bardzo pochwalić państwo polskie za jeden z programów stypendialnych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Młoda Polska”. Jest to chyba najwyższe w Polsce stypendium, przeznaczone na konkretny wydatek np. zakup instrumentu. Dzięki niemu Filip mógł pozwolić sobie na zakup gitary koncertowej wybitnego polskiego lutnika, Bogusława Teryksa, o czym już wspominałem. Koszt takiej gitary to 10,000 euro czyli ok. 44,000 złotych. Jeśli chodzi o wsparcie sponsorów – mecenasów prywatnych, to państwo polskie nie reguluje tego w sposób właściwy. Przepisy prawa w praktyce nie dają takim osobom rozsądnej możliwości finansowej pomocy uzdolnionej młodzieży. Reasumując nie jest źle, ale mogłoby być wyraźnie lepiej.
Filip uczestniczył z sukcesami w dużej ilości konkursów. Jakie widzisz korzyści w uczestnictwie ucznia w konkursie? Wielu nauczycieli uważa konkursy za zło konieczne, które zaburza proces nauki…
Marek Zieliński: Jestem całkowicie odmiennego zdania. Uważam, że udział w konkursach ogromnie wspiera i przyspiesza rozwój uzdolnionego oraz pracowitego ucznia. Naturalnie niesie również pewne zagrożenia. Rolą nauczyciela jest nie tylko doskonale przygotować ucznia od strony artystycznej ale również psychologicznej. Ponadto konkursy należy uczniowi odpowiednio dawkować i dobierać. Proces przygotowania do konkursu mobilizuje do szczególnie wytężonej, długotrwałej pracy zarówno ucznia, nauczyciela jak i rodziców. Tak dużego wysiłku nie podejmujemy w normalnym trybie szkolnym. Objawia się on wieloma dodatkowymi lekcjami, których naturalnie bezpłatnie udziela nauczyciel, szczególnie interesującym i efektownym doborem repertuaru, często wynikającym z wymogów regulaminu danego konkursu, koniecznością „ogrania” repertuaru konkursowego, czyli zagrania kilku poważnych koncertów z licznie zgromadzoną publicznością, a co najważniejsze doprowadzenie danego programu do „poziomu mistrzowskiego”. Kolejne korzyści wynikające z uczestnictwa w konkursie są nader liczne i nie do przecenienia. Udział w nich pozwala w sposób bardzo efektywny nabyć wszystkie cechy i umiejętności niezbędne w zawodzie muzyka oraz obiektywną weryfikację naszych predyspozycji do jego uprawiania. Ewentualne sukcesy z jednej strony ogromnie motywują do dalszego wysiłku, a z drugiej przynoszą wymierne korzyści ułatwiające dalszy rozwój. Mam na myśli stypendia które otrzymuje młody muzyk, zaproszenia na prestiżowe koncerty podczas festiwali gitarowych i innych imprez muzycznych oraz ogromnie ważne wsparcie prywatnych mecenasów sztuki. Sukcesy dziecka również motywują rodziców, a czasem całe rodziny do ogromnego wysiłku finansowego by wspomóc dalszy rozwój tak uzdolnionego młodego człowieka. Jak już wspominałem każdorazowy wyjazd na konkurs poza granicami kraju to koszt od 1500 do 2500 zł na osobę tylko w przypadku krajów europejskich. Jest oczywistym, że uczeń szkoły muzycznej I i II st. musi jechać na konkurs pod opieką rodzica lub nauczyciela który ponosi dokładnie takie same koszty. Wymierny, udokumentowany dorobek artystyczny młodego gitarzysty daje możliwość starania się o wsparcie finansowe instytucji państwowych oraz prywatnych do realizacji tego rodzaju przedsięwzięć artystycznych. Należy podkreślić, że szkoły nie finansują wyjazdów zagranicznych! Koszt wszystkich wyjazdów Filipa ponieśli głównie jego rodzice. Naturalnie pewien wkład miało również państwo polskie w postaci stypendiów, które regularnie otrzymuje (właśnie dzięki sukcesom na konkursach).
Czy w szkolnictwie muzycznym brakuje jakichś przedmiotów, które – w Twojej ocenie – byłyby korzystne dla rozwoju gitarzysty, i które warto by wprowadzić?
Marek Zieliński: Uważam, że zbyt duży nacisk, zarówno merytoryczny jak i godzinowy, kładziony jest na muzyczne przedmioty teoretyczne, natomiast za mało jest godzin na przedmiot główny czyli instrument. Uczeń, który pokazał swoją postawą oraz efektami, w postaci sukcesów na konkursach, że jest uzdolniony, a co najważniejsze pracowity, powinien mieć trzecią godzinę instrumentu w tygodniu. Tak było kiedyś i do tego powinno się wrócić! Uczeń mający wybitne efekty powinien być nagrodzony w tym kontekście za swoją postawę. Ponadto brakuje ewidentnie nauki harmonii oraz kształcenia słuchu (przynajmniej na pewnym etapie) prowadzonych na instrumencie danego ucznia. Pomysł wprowadzenia improwizacji najpierw w zakresie ogólnym a potem również na danym instrumencie, także jest godzien polecenia.
Wywiad ukazał się w numerze 1/2017 miesięcznika Muzyk.