Z całą pewnością Jan Młynarski odziedziczył po słynnym ojcu niezwykłą pracowitość. Pełno go w wielu projektach muzycznych, ale żaden z nich ostatnio nie zrobił na mnie tak miłego wrażenia, jak wspólny album ze znakomitym pianistą, Marcinem Maseckim. Obaj panowie uprawiają najróżniejsze formy muzyczne, ale łączy ich między innymi miłość do muzyki naszego międzywojnia, czemu dali już wyraz na nagrywanych przez siebie płytach. Teraz postanowili ożywić tradycję polskich orkiestr jazzowych tamtych lat. Mało kto dziś pamięta, że jazz, czy może z dzisiejszego punktu widzenia, rozrywkowa muzyka „okołojazzowa”, były uprawiane przez wielu polskich kompozytorów i muzyków. Najwybitniejszy kompozytor i miłośnik tego nurtu, znakomity Henryk Wars, przemycał jazzowe frazy nie tylko na scenki kabaretowe, ale też do filmów. To właśnie Wars odkrył utalentowanego śpiewaka, Adama Astona i uczynił z niego wielką gwiazdę tamtych lat. Wystarczy wspomnieć, że Aston śpiewał w „Morskim Oku”, „Starej Budzie”, a przede wszystkim z poręczenia Warsa przez kilkanaście lat nagrał dla wytwórni Syrena Record ponad tysiąc piosenek! Tandem Młynarski-Masecki postanowił przypomnieć dziewięć z nich, i to wcale nie tych najbardziej popularnych. Pan Marcin je zaaranżował na najlepszy z możliwych składów instrumentalnych, zatem fortepian, na którym sam gra, tubę, perkusję i cztery saksofony. Pan Jan śpiewa i gra na bandżoli. Mówiąc w największym skrócie, wyszła z tego prawdziwa perełeczka. Płyta niezwykle udanie łączy wiele pozornych przeciwieństw. Jest w równym stopniu śmieszna co wzruszająca, powściągliwa i pełna luzu, dystansu, żywiołowej zabawy, ale i szacunku dla kompozytora. W każdym takcie słychać kunszt aranżera i znakomitych muzyków, poddających się bez wahania wspólnie wymyślonej konwencji. W największym stopniu za charakter i klimat całości odpowiada Jan Młynarski jako wokalista. Sprawdził się idealnie w tej roli już wielokrotnie, choćby w Warszawskim Combo Tanecznym, a tu jest jeszcze ciekawszy. Nie ma w nim cienia zgrywy, jakiegoś aktorskiego puszczania oka, ale właśnie dzięki temu płyta jest tak lekka, dowcipna i stylowa. Idealny krążek na karnawał, można przy nim tańczyć, albo słuchać do upadłego i odkrywać wciąż nowe smaczki!
Tekst: Marcin Andrzejewski
Strona internetowa zespołu: www.facebook.com/Jazz-Band-Młynarski-Masecki/
Recenzja ukazała się w numerze 1/2018 miesięcznika Muzyk.