Czy panująca od lat moda na auta typu SUV sprawiła, że inne pomysły projektantów na auto nie są już atrakcyjne? Dzisiaj zaprezentuję bardzo ciekawy pojazd, który pomieści cały zespół wraz z instrumentami, a jest niewiele dłuższy od VW Golfa. Citroen C4 Picasso to samochód, który przy pierwszym kontakcie szokuje przestronnością kabiny. Z przodu ogromna szyba sprawia, że auto wydaje się być dużo większym niż jest w rzeczywistości. Z tyłu mamy 3 oddzielne fotele, które można przesuwać. Jest też płaska podłoga bez wybrzuszenia w postaci tunelu środkowego. Doceni to środkowy pasażer. Miejsca wystarczająco dla 5 dużych osób.
Bagażnik, jak na długość auta wynoszącą zaledwie 4.4 m, jest zaskakująco pakowny i bardzo szeroki. Pomieści bez problemów zestaw perkusyjny, 2 gitary oraz piecyki.
Na razie same miłe rzeczy. Czy coś na pierwszy rzut oka niepokoi albo wręcz razi?
Tak. Otóż deska rozdzielcza nie istnieje. To znaczy nie ma jej tam gdzie być powinna. Zamiast zegarów za kierownicą, wszystkie wskazania powędrowały na ogromny wyświetlacz w środku auta, który jest wielkości wyświetlacza Mercedesa S Klasy. Można się do tego szybko przyzwyczaić aczkolwiek nie każdemu podoba się taki sposób wyświetlania prędkości jazdy i wszystkich informacji. Wiem, bo pytałem kilku osób w czasie testów i zdania były podzielone. Szokuje też umiejscowienie oraz wykonanie dźwigni zmiany biegów o czym będzie więcej w późniejszej części artykułu. Odgłos zamykania elektrycznie sterowanej klapy bagażnika też może przestraszyć.
To co mnie zaskoczyło zaraz po ruszeniu to bardzo cicho pracujący silnik, który ma zaledwie 3 cylindry. Nie odnotowałem niepokojących drgań czy wibracji. Mało tego. Brzmienie tej jednostki może zawstydzić wiele czterocylindrowych silników niewielkiej pojemności. Silnik R3 1.2 THP po wkręceniu na obroty brzmi bardzo rasowo. W końcu to połowa silnika R6.
Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest świetne wyciszenie kabiny. Mimo ogromnej panoramicznej szyby i sporej powierzchni czołowej auta, podczas jazdy z prędkościami 120-140 km/h jest nadal cicho. Jest prawie tak samo cicho jak w Mercedesie C Klasy, a to rewelacyjny wynik, biorąc pod uwagę gabaryty auta oraz jego cenę. Testowane auto w najwyższej wersji wyposażenia SHINE z silnikiem benzynowym 1.2 startuje od kwoty 102 tysięcy złotych. Za mocniejszy silnik 1.6 dopłata wynosi 4 tysiące złotych. Testowany egzemplarz miał kilka dodatkowych opcji za dopłatą takich jak: skrętne światła ksenonowe, koło zapasowe dojazdowe, lakier metalizowany, czytnik płyt CD, pakiet Park Assist, pakiet bezpieczeństwa, Citroen Connect Box, gniazdo 230 V czy alarm.
System audio to dla mnie w tym aucie duża zagadka. Odtwarzając moje nagrania w wysokiej jakości z plików mp3 muzyka brzmiała słabo, a najwyżej przeciętnie. Zupełnie inaczej sprawa wygląda gdy te same nagrania odtworzyłem z płyty CD. Przepaść! Czystość, scena, separacja. Wszystko na innym poziomie. Wiele razy ze smutkiem podkreślałem, że płyta CD zaczyna odchodzić w zapomnienie i w wielu nowych autach nie można tej opcji zamówić nawet za dopłatą, a jak widać to duży błąd! W tym aucie polecam słuchać muzyki wyłącznie z płyty CD lub z radia.
W nocy, opcjonalne światła ksenonowe zaskoczyły mnie niezwykłą czułością na ruchy kierownicy. To najbardziej skrętne światła mijania jakie w życiu testowałem. Droga jest dobrze oświetlona, a temperatura barwowa świateł nie męczy wzroku.
W mieście takim jak Warszawa musimy się liczyć ze zużyciem paliwa na poziomie 10-11 litrów na sto kilometrów co nie jest dobrym wynikiem biorąc pod uwagę niewielką pojemność skokową silnika. W trasie jest już dużo lepiej, bo auto spali 6-7 l/100 km. Silnik o mocy 130 koni zapewnia wystarczającą dynamikę, by w razie konieczności wyprzedzić dużą ciężarówkę czy autobus, ale nic ponadto nie oferuje. Na szczęście brzmi bardzo ciekawie w przeciwieństwie do małych diesli, które najczęściej straszą fatalną kulturą pracy.
Automatyczna skrzynia biegów daje radę, ale demonem prędkości nie jest. Mam spore zastrzeżenia odnośnie lewarka skrzyni biegów, który jest cienką dźwigienką umieszczoną za kierownicą. Sprawia wrażenie niezwykle delikatnej, a to tak ważny element auta i uważam, że powinien być bardzo solidnie wykonany. Odnośnie spasowania wnętrza nie mam krytycznych uwag. Na wybojach nic nie trzeszczy i nie rezonuje w kabinie. Jest bardzo dobrze.
Amortyzowanie jest takie jak lubię w rodzinnym aucie czyli nie buja, ale też nie odbieramy ciałem każdej studzienki czy większej nierówności. Przyjemnie się tym autem płynie po drodze.
Widoczność we wszystkich kierunkach jest rewelacyjna. Mamy wrażenie, że siedzimy w ogromnym akwarium. Super wrażenie, które gwarantuje, że bez trudu dostrzeżemy rowerzystę, pieszego i każde auto łatwiej i szybciej niż w bardziej zabudowanych kabinach z małymi szybami i grubymi słupkami.
Bardzo lubię, gdy auto zaskakuje mnie pozytywnie. Takim miłym zaskoczeniem był właśnie Citroen C4 Picasso, którego do dzisiaj miło wspominam i jest on jednym z moich faworytów na uniwersalne autko dla rodziny albo małego zespołu muzycznego. Zawsze można też wybrać wersję Grand, która oferuje aż 7 miejsc albo 5 i ogromny bagażnik.
Podsumowując, auto niezwykle przyjemne w trasę i do miasta dzięki bardzo cichej kabinie jak na ten segment. Idealnie nadaje się do miasta dzięki genialnej widoczności oraz bardzo dobrej zwrotności. Średnie spalanie na dystansie kilkuset kilometrów podczas mojego testu w cyklu mieszanym z dużą przewagą miasta, wyniosło 10 l/100 km wg danych komputera pokładowego. W samej trasie, benzynowy silnik 1.2 spala niewiele, bo około 6.5 l/100 km.
Samochód został udostępniony do testów przez Citroen Polska.
Jeśli chcesz lepiej poznać to auto zanim zdecydujesz się odbyć jazdę testową, zapraszam na mój kanał motoryzacyjny z testami samochodów „Saturday Car Fever” w serwisie YouTube.
Tekst i zdjęcia: Mateusz Borowski
Artykuł ukazał się w numerze 7/2017 miesięcznika Muzyk.