Niemiecki producent zrobił wiele, by premiera tego modelu stała się wyjątkowym wydarzeniem. Miała miejsce podczas wrześniowych targów IFA w Berlinie, słuchawki specjalnie wyeksponowano i poświęcono im sporo miejsca w materiałach przekazywanych dziennikarzom i publiczności. Cel został osiągnięty, rzeczywiście wzbudziły spore zainteresowanie zwiedzających, nie tylko zawodowców. Mówiąc w największym skrócie, to otwarta wersja słuchawek DT 1770 PRO, testowanych przez nas w styczniowym numerze MUZYKA. Ponieważ zapewne nie wszyscy z Państwa czytali tamtą recenzję, postanowiliśmy opisując nowy model nie pomijać wspólnych rozwiązań technologicznych i cech.
BUDOWA
W słuchawkach DT 1990 PRO zastosowano firmową technologię Tesla w najnowszym opracowaniu 2.0. Neodymowy pierścień magnetyczny o bardzo silnym natężeniu pola okalającego cewkę minimalizuje straty w przepływie pola magnetycznego, jednocześnie zwiększając ilość energii przesyłanej do membran. Powstające pole magnetyczne wewnątrz przetwornika inżynierowie firmy Beyerdynamic określają na ponad 1.2 Tesli, podczas gdy w standardowych rozwiązaniach jest ono mniejsze o połowę. Dzięki temu zapewniono nie tylko bardzo dużą liniowość przenoszenia, ale też zdecydowanie ograniczono możliwość przesterowania dźwięku. Zastosowano trójwarstwową membranę charakteryzującą się rzeczywiście wyjątkową rozdzielczością. Przetworniki wykonane z bardzo cienkich miedzianych drutów, o połowę cieńszych od ludzkiego włosa, mają średnią jak na nowoczesne konstrukcje wielkość 45 mm, ale producent zapewnia że w wypadku tej technologii taka wartość jest absolutnie wystarczająca. Komory akustyczne mają owalne otwory, widać jasnoszarą tkaninę ochraniającą przetworniki. Aby umożliwić odbiór nawet najmniejszych niuansów brzmieniowych wnętrze pokryto tytanem.
Zastosowano bardzo wytrzymały pałąk ze stali sprężynowej, wykonany tak, by w maksymalnym stopniu eliminował uciskanie głowy i nagrzewanie uszu. Oporność, typowa dla konstrukcji PRO wynosi 250 omów. Przewód jest jednostronny i „przynależny” do lewej strony, można go bardzo pewnie umocować za pomocą wtyku mini-XLR. W komplecie nabywca otrzymuje dwa kabelki: jeden prosty długości 3 metrów, a drugi skręcany ma 5 metrów – oba posiadają przejściówkę z 3.5 na 6.3 mm. Słuchawki zostały wykończone w kolorze eleganckiej czerni z delikatnymi stalowymi akcentami, co wygląda pięknie do chwili pojawienia się jakiegokolwiek pyłku, który natychmiast widać z daleka. Producent dodaje też drugą parę nausznic, ale o tym za chwilę.
Beyerdynamic z dumą podkreśla, że ten model, podobnie jak wszystkie w linii PRO, jest produkowany w Niemczech i to całkowicie ręcznie. Świetnym pomysłem jest dodanie ogromnie wytrzymałego opakowania, trudno sobie wyobrazić lepsze rozwiązanie do celów transportowych.
WYGODA UŻYTKOWANIA
Niezależnie od tego kto będzie korzystał ze słuchawek, wygoda użytkowania ma ogromny wpływ na kupno konkretnego modelu. Ostatecznie w studiu nosi się je przez wiele godzin każdego dnia. DT 1990 PRO ważą ok. 370 g, czyli o 18 g mniej od wersji zamkniętej, a z pewnością uczciwie podawany nacisk pałąka na głowę wynosi 6.6 N (DT 1770 PRO – 7.2 N). To ciągle nie są wartości małe, ale trzeba przyznać, że ciężar samych słuchawek został w ogromnym stopniu zniwelowany dzięki umiejętnemu rozłożeniu ciężaru między uszy a szczyt głowy. Co prawda nie słuchałem tych słuchawek dłużej niż cztery godziny podczas jednej sesji, ale nigdy uszy nie spociły się, ani nie musiałem robić przerw w odsłuchach dłuższych niż kilka minut.
Każda część stykająca się z głową jest pokryta odpowiedniej grubości miękką i przyjemną otuliną, a szerokość pałąka i jego warstwa ochronna jest z pewnością wystarczająca. Dobrze dobrano siłę nacisku, słuchawki ani nie spadają przy gwałtownym ruchu, ani nie cisną uszu bez potrzeby. Pianki w padach są tego rodzaju, że układają się szybko „pod użytkownika”. Mam uszy dość duże, ale mieszczą się w welurowych otulinach bez kłopotu. Dla mnie konstrukcje otwarte łączą się nie tylko z bardziej przestrzennym dźwiękiem, ale też ze zdecydowanie większym komfortem użytkowania, dlatego DT 1990 PRO oceniam zdecydowanie lepiej.
Zakres regulacji wysokości jest zupełnie właściwy, a znalezienie optymalnej pozycji pałąka na głowie nikomu nie powinno nastręczyć kłopotów. Oba przewody „nie ciągną” głowy ani nie zwijają się w mało przyjemny sposób, a pocierane absolutnie nie ekranują. Już pierwsze oględziny utwierdzają w przekonaniu, że w zakładach w Heilbronnie pracują prawdziwi fachowcy.
BRZMIENIE
Napis PRO na obudowie słuchawek głęboko zobowiązuje, przy czym natłok producentów i setek modeli stwarza ogromną konkurencję. A jednak zawodowcy wiedzą swoje i uparcie trzymają się propozycji zaledwie kilku firm, wśród których Beyerdynamic zajmuje jedno z czołowych miejsc. To zaufanie jest wynikiem ciężkiej i wieloletniej pracy, ale wystarczy jeden błąd, z jakichkolwiek powodów kiepski model, by cała renoma prysła błyskawicznie. Na szczęście DT 1990 PRO to kolejna udana konstrukcja i trudno o poważne uwagi krytyczne. Są przeznaczone do postprodukcji w warunkach różnych studiów i w pomieszczeniach dźwiękoszczelnych, czyli muszą być obiektywne, naturalnie oddawać barwę instrumentów, głosów i mieć właściwie zbalansowane brzmienie. Te zadania spełniają z ogromnym zapasem.
Dla audiofilów również są nie lada gratką. Słuchałem ich na zestawie wielu nagrań służących mi do testów. Nie usłyszałem żadnych zniekształceń i drgań elementów obudowy. Z pewnością autorska technologia, Tesla, wypróbowana najpierw w konstrukcjach przeznaczonych na rynek audiofilski, sprawdza się bardzo dobrze w różnych aspektach. Podobnie jak w DT 1770 PRO, tak i w tym wypadku słuchawki imponują ładną i czyściutką górą, wypełnionym środkiem z mnóstwem informacji i właściwie zdefiniowanym basem. Na dynamikę nie da się narzekać.
Przypominam, że ten model ma dwie pary nausznic. Jedna, według określeń producenta, ma dostarczać dźwięk maksymalnie neutralny, druga mocniej wyostrzać bas. Tak też się rzeczywiście dzieje, użytkownicy mają szansę sprawdzenia swoich preferencji. Z jednych zapewne bardziej będą zadowoleni audiofile, są trochę mniej okrzesane, potrafią przyładować ostrzejszymi tonami. Drugie dają dźwięk chłodniejszy, rzeczywiście bardziej analityczny i wyrównany. Czy w związku z tym któreś nausznice polecałbym bardziej? Mój kolega, właściciel małego studia, posłuchawszy obu powiedział, że używałby ich zależnie od odsłuchiwanego repertuaru. Natomiast jeśli ktoś chciałby używać tych słuchawek z telefonami komórkowymi i smartfonami, odradzam stanowczo, bo z takiego mezaliansu nic dobrego nie wyniknie. Spróbowałem i czym prędzej zakończyłem ten eksperyment, chodzi nie tylko o wysoką impedancję na poziomie 250 Ohm. DT 1990 PRO niczego i nikogo nie oszczędzają i natychmiast wytykają słabości każdego kiepskiego nagrania, MP3 wypadają bladziutko.
W stosunku do modelu zamkniętego inna jest przede wszystkim przestrzeń. Siłą rzeczy tam ograniczona, tu błyszczy, przesuwając dźwięk do przodu. Dzięki temu nie tylko lepiej się słucha, ale również uszy o wiele bardziej odpoczywają, są mniej bezpośrednio atakowane, a dźwięk staje się o wiele bardziej dystyngowany i audiofilski. Dla mnie to duża wartość, ale być może nie wszyscy zawodowcy myślą w ten sposób.
Jeszcze jedno ostrzeżenie. Otrzymałem te słuchawki do testu fabrycznie nowe, chyba nikt ich przede mną nie trzymał na uszach. Świadomie natychmiast włożyłem je na głowę i momentalnie tego pożałowałem, brzmiały kiepsko, wręcz nijako. Oczywiście wiedziałem, że wymagają naprawdę solidnego wygrzania, im dłuższego, tym lepiej. DT 1990 PRO wyjęte bezpośrednio z pudełka i te same po minimum 100 godzinach, to nieporównywalnie inne konstrukcje, łatwo o błąd w ocenie.
PODSUMOWANIE
Po raz kolejny technologia Tesla okazała się bardzo interesującym rozwiązaniem, choć oczywiście nie jedynym w branży słuchawkowej. Gdyby było inaczej, od przeszło roku nie istniałyby konstrukcje innego rodzaju. Warto też pamiętać, że w żadnym wypadku model otwarty nie zastępuje zamkniętego, choć stanowi jego cenne uzupełnienie. Podobna praktyka towarzyszy również innym producentom i nie ma w niej niczego nadzwyczajnego. DT 1990 PRO dostarczają z dodaną parą padów więcej basu niż DT 1770 PRO, zatem komu go było za mało, winien zwrócić na niego szczególną uwagę. Ze zrozumiałych powodów model ten może być częściej wybierany przez audiofilów, natomiast zawodowcy winni sami ocenić czy jako narzędzie pracy w studiu posłuży im lepiej od konstrukcji zamkniętej. Ujawniony potencjał obu zasługuje na głęboki szacunek. W kategorii jakość/cena oceniam oba modele jako wybitne, trudno byłoby znaleźć cokolwiek tańszego na tym poziomie. Jakość wykonania, wygoda i brzmienie wystawiają wysoką notę zakładom Beyerdynamic.
Tekst: Marcin Andrzejewski
DANE TECHNICZNE
Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 40 kHz
Impedancja: 250 Ohm
Maks. SPL: 102 dB (1 mW/500 Hz)
Zniekształcenia harmoniczne (THD): <0.05% (1 mW, 500 Hz)
Nacisk nominalny: 6.6 N
Ciężar (bez przewodu): 370 g
Cena: 2695 PLN
Do testu dostarczył:
Mega Music
ul. Leśna 15
81-876 Sopot
tel. (58) 5511882
Internet: www.megamusic.pl, www.beyerdynamic.com
Test ukazał się w numerze 11/2016 miesięcznika Muzyk.